niedziela, 1 września 2013

Rozdział 6 - "Najgorsza noc"

   Otworzyłam oczy. Pierwsze, co zobaczyłam, to Wiki, która wtulona w Słowika słodko spała. Odwróciłam głowę w kierunku okna i odsłoniłam zasłonkę. Oślepił mnie przepiękny widok rozświetlonego miasta. W radiu cichutko grała muzyka. Myślałam, że jestem w jakimś raju! W lusterku na przedzie dostrzegłam Szaraka, który spał skulony i przytulony do poduszki.
   Bursztyn dostrzegł, że się obudziłam. Właściwie ja sama nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. W czasie drogi oczy po prostu same mi się zamknęły. Podróż trwała dość długo i to pewnie z nudów przysnęłam.
- Wreszcie ktoś nie śpi. - Powiedział Bursztyn. - Przynajmniej będę mieć towarzystwo.
- Szarak cię zostawił? - Spytałam.
- Ta, zasnął jakoś chwilę po tobie. 
- Gdzie jesteśmy teraz?
- Aktualnie jedziemy przez Florencję. Jakoś za dwie godziny będziemy w Rzymie.
- Tak w ogóle, to jaką sprawę musi załatwić Szarak?
- Nie wiem.
- Aha...
   Następnie zapadła cisza. Trwało to przez dłuższą chwilę. Nie wiedziałam, jaki temat z nim poruszyć. Bursztyn właściwie był małomówny. Najczęściej rozmawiał z Szarakiem. Widziałam, że dużo ich łączy i są dobrymi przyjaciółmi. Mnie właściwie nie znał. Lubił mnie, bo sam mi to mówił, ale... Cóż nie mieliśmy wspólnych zainteresowań. A przynajmniej tak mi się zdawało. Postanowiłam w końcu zagadać.
- Tak właściwie, dlaczego uciekłeś z nami? - Spytałam, a on przez chwilę nie odpowiadał.
- Za dużo pytań zadajesz. - Odparł w końcu.
Wtedy stwierdziłam, że może lepiej nie poruszać tego tematu. Tak więc włożyłam słuchawki w uszy i oglądałam piękną Florencję.
   Dojechaliśmy do Rzymu. Było już bardzo późno w nocy. Szarak się obudził i nakierował Bursztyna w pewne całkowicie bezludne miejsce. Stanęliśmy przy jakimś parku. Wiki i Słowik obudzili się. Po chwili Szarak wyjął telefon i zaczął do kogoś pisać SMS'y. Po chwili bez słowa wyszedł z przyczepy i udał się wzdłuż słabo oświetlonej alejki. My siedzieliśmy cały czas na miejscach. Nagle Wiki wpadła na pewien pomysł.
- Przejdźmy się do Koloseum! - Powiedziała. - Byłam już w Rzymie nieraz. Znam tę okolicę. To jest naprawdę niedaleko, a ja jeszcze nigdy nie miałam okazji zobaczyć tego miejsca nocą. Proszę, chodźmy tam!
Po przekonywaniu Bursztyna w końcu się udało go wyciągnąć. Wyglądał jednak na niezbyt zadowolonego. Taki sam był w Czechach, kiedy zostawiał przyczepę przy ulicy. Zastanawiało mnie, czy taki zwyczajny pojazd jest dla niego aż tak ważny?
   Szliśmy za Wiki, która najwyraźniej naprawdę znała drogę. Cieszyło mnie to, bo miałam pewność, że się nie zgubimy. Miasto było pięknie oświetlone. Ciekawość mnie zżerała, jak wygląda Koloseum nocą. Słyszałam, że ponoć bardzo pięknie. Po pewnym czasie Wiki szła pod rękę ze Słowikiem. Wyglądało to tak uroczo, że aż nieświadomie się uśmiechnęłam. Może i typowa ze mnie romantyczka... Poza tym stwierdziłam, że spacer nocą po Rzymie w przyjemnie ciepły wieczór jest idealny na randki! Zaczęłam żałować, że w Polsce tak nie ma. Nie mówię oczywiście, że to brzydki kraj, bo przecież także posiada swoje piękne miejsca, ale Rzym jest z pewnością piękniejszy.
   Po długim spacerze dotarliśmy pod Koloseum. To był dopiero cudowny widok. Ktoś mógłby stwierdzić, że to tylko ogromne ruiny, ale dla mnie to miejsce wyglądało naprawdę wspaniale! Nie mogłam się napatrzeć. Dostrzegłam jednak, że Bursztyn znów przez całą drogę był cicho, a Koloseum nawet go nie zainteresowało. Dostrzegłam w jego oczach jakiś niepokój i zmartwienie. Chwilę podziwialiśmy ten widok, zrobiliśmy parę zdjęć i wróciliśmy.
   Kiedy dotarliśmy na miejsce zaskoczył nas widok uchylonych drzwi od przyczepy. Pomyśleliśmy, że to Szarak już wrócił, ale gdy weszliśmy do środka dostrzegliśmy, że większość naszych pieniędzy zniknęła! Byliśmy przerażeni. Myśleliśmy, że może ktoś nie domknął drzwi i wiatr gdzieś zwiał kasę, bo akurat była na wierzchu. Zaczęliśmy szukać po przyczepie pieniędzy i przy okazji sprawdziliśmy, czy jeszcze coś nie zniknęło. Nagle usłyszeliśmy, że coś uderzyło w maskę naszego pojazdu. Szybko wyszliśmy na zewnątrz i dostrzegliśmy Bursztyna, który z pięściami opierał się o przyczepę. Wyglądał na smutnego i wkurzonego za razem.
- Bursztyn co się stało? - Spytał Słowik.
- Oszpecili ją. - Odpowiedział cicho, a ja od razu spojrzałam na drzwi od strony kierowcy.
Cały pojazd od tej strony był pomalowany różnymi dziwnymi graffiti. Dla nas wszystkich to był szok. Kto mógłby zrobić coś takiego?
   Po paru minutach wrócił do nas Szarak. Opowiedzieliśmy mu o całej sytuacji. Dokładnie przyjrzał się przyczepie, po czym powiedział:
- Nie wygląda aż tak źle. Mam nawet pewien pomysł. A kasą też się zajmę.
Wszystkich zaskoczyło to, jak bardzo był spokojny. Najwyraźniej Bursztyn się na niego ostro wkurzył, bo od razu podszedł do niego i zaczął się awanturować.
- Czy ty jesteś głupi i ślepy? - Warknął. - Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz?! Ta przyczepa jest oszpecona, a ty mówisz, że nie wygląda źle?! A kasę to niby skąd wytrzaśniesz? Wyczarujesz?!
- Spokojnie, trochę zaufania, stary! - Powiedział Szarak lekko podniesionym tonem.
- No przecież ci ufam!
- Nie widzę tego za bardzo. Bulwersujesz się o byle co!
- Czyli dla ciebie ta przyczepa to "byle co", zgadza się?!
- Nie powiedziałem tego, źle mnie zrozumiałeś.
- No jasne! Najlepiej się tak tłumacz! 
- Lepiej mi wyjaśnij, kto normalny zostawia otwarta przyczepę, kiedy gdzieś idzie?
- Zamknij się i zrób wreszcie to, co do ciebie należy skoro jesteś taki mądry!
- To ty się zamknij i ochłoń, bo zachowujesz się, jak kretyn!
   Bursztyn już podniósł na niego rękę, kiedy nagle się powstrzymał i poszedł w głąb parku. Nie przypuszczałam, że może być aż tak kłótliwy. Szarak tylko uśmiechnął się pod nosem i poprosił, aby Słowik i Wiki poszli gdzieś mu pomóc. Ja miałam pilnować Bursztyna. Postanowiłam pójść z nim pogadać. Przysiadłam się do niego.
- Słuchaj Bursztyn... - Zaczęłam. - Możesz mi powiedzieć, dlaczego ta przyczepa jest dla ciebie aż tak cenna?
Siedział chwilę cicho, po czym wreszcie odpowiedział.
- Należała kiedyś do mojego ojca. - Odparł. - Niestety zmarł, jak miałem dwanaście lat. Bardzo to przeżywałem, ale przyrzekłem sobie, że kiedyś będę w niej zwiedzać świat. Parę miesięcy temu moja matka popadła w długi i chcąc je spłacić chciała sprzedać przyczepę. Nie mogłem jej na to pozwolić. Już wcześniej sprzedała wszystkie pamiątki po ojcu... Tego już bym jej nie wybaczył. Z Szarakiem utrzymywałem kontakt od dłuższego czasu. Kiedy mu powiedziałem o tej sytuacji zaproponował mi, abyśmy w tej przyczepie uciekli z kraju... Z dala od problemów. Ponieważ mieszkaliśmy w tym samym mieście, to nie był żaden kłopot, by go zgarnąć. Później jeszcze pojawiłaś się ty, Wiki i Słowik. Myślałem, że wszystko będzie w porządku z tym pojazdem, że uda mi się go utrzymać w doskonałym stanie, jak to zrobił tata. Ale jak widać wszystko teraz się spieprzyło...
   Poznałam powód jego ucieczki i wszystkich zmartwień dotyczących przyczepy. Myślałam wcześniej, że to jakieś zamiłowanie do motoryzacji, czy coś. Ale jak widać myliłam się. Później rozmowa z Bursztynem była łatwiejsza. Nawet poznałam jego prawdziwe imię, które brzmi Grzesiek.
   Po dłuższej chwili dostrzegliśmy Szaraka, Wiki i Słowika. Wyglądali na radosnych. Razem z Bursztynem podeszliśmy do przyczepy. Dostrzegliśmy jedną pełną od czegoś siatkę i mały woreczek w rękach Szaraka.

2 komentarze:

  1. Polskie krajobrazy są fascynujące ;] zapraszam serdecznie na Południe ;)
    hmm... czytelnik w końcu odkrywa imię jednego z bohaterów, z tego się cieszę. Ciekawi mnie, z kim spotkał się Szarak i jak zdobył pieniądze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta informacja wszystkich ciekawi, a niestety pojawi się w 14 rozdziale :3

      Usuń