Dojechaliśmy do Madrytu. Wreszcie poczułam, że wróciłam do cywilizacji. Myślałam, że umrę na tamtym pustkowiu. Dobrze, że Carlos się zjawił i nam pomógł. Stolica Hiszpanii wyglądała pięknie! Ogromne place, dużo ludzi, wspaniałe zabytki... Żyć nie umierać! Ale myśl o tym, że ściga nas policja i gdy nas złapią może się to dla mnie i reszty ekipy źle skończyć.
Carlos zaproponował nam, żebyśmy na chwilę u niego zostali przed resztą drogi. Szarak nie wyglądał zbytnio na zadowolonego z tej propozycji. Wjechaliśmy na pustą uliczkę. Naprzeciwko siebie stały podobne domy. Zatrzymaliśmy się pod jednym z nich. Carlos otworzył niewielką białą bramkę. Zeszliśmy po schodach. Dom wyglądał całkiem ładnie. Na zewnątrz stał stolik i krzesła, a na trawie, która rosła w części ogródka znajdowała się huśtawka. W środku było skromnie i troszkę ciasno. Dlatego też postanowiliśmy usiąść na świeżym powietrzu.
- Muszę jechać do pracy. - Powiedział Carlos. - Wrócę dopiero wieczorem. Rozgośćcie się. Później zabiorę was w ciekawe miejsce.
Po chwili odjechał na swoim motorze.
Postanowiłam się przejść, więc udałam się w kierunku miasta razem z Wiki. Rozejrzałyśmy się po różnych sklepach, a później kupiłyśmy sobie szejki. Następnie zrobiłyśmy sobie mnóstwo zdjęć. W pewnym momencie dostrzegłam w odbiciu mojego telefonu dwóch policjantów. Wyglądali tak, jak ci, którzy nas ścigali w czasie drogi. Nie zdawało mi się... To byli oni! Gdy tylko nas ujrzeli chwyciłam Wiki za rękę i pociągnęłam ją za sobą. Wbiegłyśmy w tłum. Zaczęłyśmy uciekać ile sił w nogach. A jednak nadal mnie lokalizują... Szybko wyłączyłam telefon i pobiegłam dalej. Ruszyłyśmy w kierunku domu Carlosa. Myślałyśmy już, że ich zgubiliśmy, jednak oni nadal nas gonili. Nagle dostrzegłam znajomego chłopaka na motorze. Carlos podjechał szybko do nas, a my czym prędzej usiadłyśmy na tylnym siedzonku mocno się trzymając. Po chwili udało nam się ukryć.
Dojechaliśmy do domu Hiszpana. Carlos wydawał się być nieco wkurzony.
- Dlaczego goniła was policja? - Spytał.
- To dosyć długa historia... - Powiedziała Wiki.
- Chcę wiedzieć wszystko!
- No cóż... Jesteśmy jakby... Uciekinierami. Zwialiśmy z Polski i teraz nas szukają.
Chłopak westchnął ciężko łapiąc się za głowę, po czym wszedł do domu. Jego zachowanie wydało mi się naprawdę dziwne... Szarak także patrzył na niego jak zwykle podejrzliwym wzrokiem. Miałam ochotę pogadać z nim na temat Carlosa, a także całej akcji w Rzymie, kiedy przyniósł nam kasę i te wszystkie spraye i farby. Przez cały czas mnie to bardzo zastanawiało.
Zbliżał się wieczór. Carlos postanowił zabrać nas do parku Retiro. Mnóstwo drzew, elegancko skoszonej trawy, jeziorko... No po prostu cud! Wreszcie się zrelaksowałam. Wszyscy udali się w swoje strony; Bursztyn usiadł na ławce i zaczął rozmawiać przez telefon z Simone, Wiki i Słowik poszli popływać łódką, a ja, Szarak i Carlos zostaliśmy sami w trójkę. Szczerze mówiąc czułam się dziwnie... Oni wydawali się być do siebie wrogo nastawieni, a ja próbowałam co nieco rozluźnić sytuację beznadziejnymi tematami. Po chwili do Szaraka ktoś zadzwonił. Telefon musiał być bardzo ważny, bo od razu oddalił się od nas, by odebrać.
Zostałam sam na sam z Carlosem.
- Dlaczego marnujesz czas na kogoś takiego, jak on? - Spytał nagle.
- Wcale nie marnuję czasu! - Odpowiedziałam. - Kocham go i uwielbiam z nim przebywać!
- Bzdura. Przecież w związku nie powinno się mieć tajemnic, ufać sobie wzajemnie, a sama widzisz, że on ewidentnie coś przed tobą ukrywa.
- No... No tak, ale...
- Dlatego myślę, że powinnaś sobie go odpuścić i zająć się kimś, kto będzie cię traktować poważnie. Jak kobietę, a nie dziewczynkę.
Spojrzałam na niego zaskoczona. W sumie miał sporo racji... Nagle złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byliśmy bardzo blisko. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja poczułam, jak się rumienię.
- Ja mógłbym cię tak traktować... - Wyszeptał.
Nawet nie poczułam, kiedy jego druga ręka objęła mnie w pasie. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Czułam się jakby sparaliżowana.
Wtedy dostrzegłam stojącego z boku Szaraka, który patrzył się na mnie takim zawiedzionym wzrokiem, który przeszywał mnie, jak sto sztyletów. Coś mi pękło w sercu. Czułam się okropnie. Wyrwałam się z objęć Hiszpana.
- Szarak to nie tak... - Powiedziałam.
On tylko pokręcił głową, a następnie spojrzał na Carlosa.
- Jesteś pieprzonym gnojem. - Skierował te słowa w jego stronę, po czym przeszedł obok nas obojętnie.
- A ty jesteś kłamcą i oszustem. - Powiedział Carlos. - Przyznaj się wreszcie kim jesteś! No powiedz jej! A może to ja mam jej wszystko opowiedzieć o tobie i twoim tatusiu? Co?
Nagle Szarak się odwrócił i z całej siły walnął Hiszpana w twarz, a ten aż upadł. Zdziwiło mnie to, że o wiele mniejszy i słabszy chłopak mógłby zrobić coś takiego umięśnionemu i wysokiemu Carlosowi...
- Siła po ojcu... - Zaśmiał się ciemnoskóry starając się podnieść.
- Zamknij mordę! - Szarak kopnął go w brzuch i szybko opuścił park.
Nie wiedziałam, co robić. Pomogłam Carlosowi wstać, spytałam, czy wszystko okej, a następnie szybko pobiegłam za Szarakiem. Dogoniłam go, gdy był już w dzielnicy nieopodal domu Hiszpana. Chwyciłam go za rękaw i lekko pociągnęłam. Gdy tylko się odwrócił ja nagle go pocałowałam. Nie odepchnął mnie, nie protestował. Po pocałunku przytuliłam się do niego.
- Przepraszam, to naprawdę nie tak... - Wyszeptałam.
Nic nie odpowiedział. Uścisnął mnie mocno i nie puszczał przez dłuższy czas. Kamień spadł mi z serca. Znów poczułam jego ciepło, miłość i bezpieczeństwo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz