niedziela, 22 września 2013

Rozdział 14 - "Koniec szczęścia"

   Wróciłam z Szarakiem do reszty. Ledwo co weszliśmy do przyczepy, a już dostrzegliśmy niebieskie i czerwone światła gdzieś u dołu ulicy. Jak nas do cholery zlokalizowała policja?! Bursztyn od razu skoczył do kierownicy, odpalił przyczepę i pojechał w kierunku pustkowia. Droga była kręta i pełna dziur. Dostrzegłam z okna, że Carlos został aresztowany. W sumie nie do końca mnie do interesowało. Jeden wóz nadal nas ścigał. Niestety nie mieliśmy jak zgubić tych cholernych psów! Nie wiadomo gdzie prowadziła ta droga, a przez cały czas ciągnęła się w jednym kierunku. Dojechaliśmy po chwili do skrzyżowania. Bursztyn skręcił w prawo. Być może wtedy udałoby nam się dostać do miasta.
   Instynkt go nie mylił. Jakoś dwadzieścia minut później dojechaliśmy do normalnej ulicy pełnej samochodów. Później Szarak kazał mu bardziej przyspieszyć i mówił mu, gdzie ma jechać. Gdy byliśmy pewni, że zgubiliśmy policję zatrzymaliśmy się pod jakimś magazynem.
- Zostańcie tu. - Powiedział Szarak.
- Gdzie ty idziesz? - Spytałam.
- Ty wiesz...
- Ach... Nie chcę się narzucać, czy coś, ale...
- Spoko, możesz ze mną iść. Ale reszta zostaje.
   Poszłam za nim. Weszliśmy do magazynu. Było tam tłoczno od dziwnie wyglądających mężczyzn i kobiet. Wszyscy mieli na nadgarstku tatuaż "ER". Przypomniało mi się wtedy, że Carlos także miał taki znak. Gdy tylko nas zobaczyli zaczęli nam się dokładniej przyglądać i coś szeptać. Po chwili z tłumu wyłonił się wysoki i umięśniony mężczyzna. Brązowe włosy miał związane w luźnego kucyka. Jego twarz zdobiła krótka broda. Oczy miał zielone.
- Damian? - Spojrzał na Szaraka, po czym uśmiechnął się.
- Cześć tato. - Powiedział chłopak.
- Jak miło cię widzieć synu! Już się bałem, że coś ci się stanie. A to kto?
- To moja dziewczyna Oliwia.
- Dobry wieczór. - Przywitałam się, na co ojciec Szaraka skinął uprzejmie głową.
   Usiedliśmy w pustym pokoju na wygodnych kanapach. Pomieszczenie było bardzo eleganckie. Ściany były w czerwonym odcieniu, podłoga drewniana, na niej milusi czarny dywan, a na suficie wisiał żyrandol. Przed nami stał stoliczek na kawę.
- Synu... - Zaczął ojciec Szaraka. - Musimy pogadać o tym, co chciałbyś robić. Możesz zostać i mi pomagać w biznesie, ale też możesz jechać dalej. Decyzja należy do ciebie.
Chłopak spojrzał na ojca, a potem na mnie i zaczął się długo zastanawiać.
- Nie wiem... - Powiedział wreszcie. - Gdybym tu został musiałbym się rozstać z Oliwią. Nie mogłaby tu ze mną zostać, bo naraziłbym ją na różne niebezpieczeństwa. Z drugiej strony chciałbym tutaj być z tobą. Ech...
- Myślę, że powinieneś pogadać ze swoją dziewczyną na ten temat. Dlatego zostawię was samych.
   Mężczyzna opuścił pomieszczenie. Szarak patrzył się na mnie smutnym wzrokiem. Czułam wtedy taką pustkę w sercu... Widziałam, jak bardzo mu zależy na tym, by zostać ze swoim tatą. W końcu rodzina jest ważniejsza ode mnie. Przecież zawsze może sobie znaleźć inną dziewczynę. Ale kiedy tak myślałam... Chciało mi się płakać. Jeszcze nigdy do nikogo nie byłam tak mocno przywiązana. Gdybym go tak po prostu straciła... Co by ze mną było?
- Oli... - Szepnął. - Co ja mam robić?
"No to żeś mnie zagiął" pomyślałam. Całą decyzję pozostawił mi. Przecież on ilekroć by nad tym myślał, to i tak nie mógłby się zdecydować. Westchnęłam ciężko, po czym powiedziałam:
- Zostań tutaj.
- Ale to oznacza też nasz koniec! - Wyjąkał. - Już się nigdy więcej nie zobaczymy!
- Wiem... Ale wiem też, jak bardzo ci zależy na tym, by zostać z tatą i zajmować się tym... Nielegalnym biznesem, że tak to ujmę. Ty wielokrotnie sprawiłeś, że byłam szczęśliwa. W najgorszych momentach potrafiłeś mnie pocieszyć. Teraz ja chcę ci się odwdzięczyć i sprawić, że i ty będziesz szczęśliwy.
   Szarak patrzył na mnie smutno. Zrozumiał, że chcę dla niego dobrze. Musiał się z tym jakoś pogodzić. Nagle mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać. Nie chciałam go zostawiać. Nie chciałam go tracić. Ale takie jest życie...
- Kocham cię. - Szepnął, a ja jeszcze mocniej się wtuliłam.
Po paru minutach, gdy zdołałam się ogarnąć poszliśmy oboje do przyczepy. Przed pojazdem stała pozostała trójka. Wiki i Słowik się przytulali, a Bursztyn palił papierosa.
- Wreszcie jesteście! - Powiedziała Wiki. - Już się o was martwiliśmy. Co wy tam robiliście? I dlaczego macie takie smutne miny?
   Zapadła cisza. Po chwili Szarak postanowił wszystko im wyjaśnić. To było dla nich spore zaskoczenie. Później przeżyli szok, gdy dowiedzieli się, że Szarak postanowił zostać.
- Oszalałeś głąbie?! - Krzyknął Bursztyn. - Przecież bez ciebie to nie ma sensu!
- Gdyby nie ty musielibyśmy się męczyć z codziennymi problemami! - Powiedziała Wiki.
- I co my dalej zrobimy? - Spytał załamany Słowik.
- Musicie jechać dalej. - Odparł Szarak. - Wiem. To szalone. Ale ja już podjąłem decyzję i nic na to nie poradzę. Chciałbym z wami zostać i to bardzo. Uwielbiam was! Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Bursztyn to zajebisty kumpel. Jestem mu wdzięczny za pomoc w ucieczce. Wiki jest piękna, mądra... Gdyby nie ona, to nie stać by nas było na jakiekolwiek jedzenie. Słowik jest świetnym towarzyszem. Ma poczucie humoru, rozluźni każdą napiętą sytuację. No i Oli... To jest wspaniała dziewczyna. Jeszcze z żadną nie byłem tak blisko. Jest dla mnie prawie jak rodzina. Kurde... Tak bardzo was wszystkich kocham, że normalnie chciałbym was uściskać i nie puścić! Ale jest, jak jest. Tutaj nasze drogi się rozchodzą. Ja zostaję z tatą. Wy jedźcie dalej. Gdzie tylko zechcecie. Być może kiedyś... Za parę lat znów się zobaczymy.
   Słuchając tego, co mówił Szarak jeszcze bardziej chciałam płakać, ale powstrzymałam się. Wszyscy niechętnie się z nim pożegnaliśmy. Ja ostatni raz go pocałowałam. Chciałam, by ten pocałunek trwał wieczność, żeby się nigdy nie skończył i żebyśmy zostali razem. Ale to tylko moje durne małe marzenie. Po chwili wsiadłam do przyczepy. Odjechaliśmy. Ja otworzyłam okno i spojrzałam na Szaraka, który stał, patrzył i machał w naszym kierunku. Odmachałam mu. Po krótkim czasie całkowicie zniknął mi z oczu, a na moich policzkach pojawiły się łzy.



To miał być rozdział-wyciskacz-łez, ale chyba nie wyszło xD A jak ktoś jest wrażliwy i się poryczał, to chyba sobie dam medal ;w;
Pozdrawiam~

1 komentarz:

  1. Ja potrafię się rozpłakać na zawołanie, więc jeśli to sprawi CI przyjemność, to oczywiście mogę to zrobić ;)
    kurcze, w jakim Ty ekspresowym tempie dziewczyno dodajesz te rozdziały. u mnie póki co nic nowego, ze względu na to, że po pierwsze nie mam żadnych interesujących pomysłów, a po drugie w szkole jakiś totalny sajgon ;o
    wracając do rozdziału, coś czuję, że to nie jest ostatnie spotkanie Szaraka i Oliwii ;]

    OdpowiedzUsuń