niedziela, 8 września 2013

Rozdział 7 - "Czarnowłosa Simone"

   Zajrzeliśmy do siatki. Były w niej spraye i małe kubełki farb. Bursztyn trochę się podirytował, bo chyba wyczuwał, co Szarak miał na myśli. Natomiast w woreczku znajdowało się dużo kasy. Wszystkich zaskoczyło skąd to wziął.
- Co ty chcesz zrobić i skąd masz tyle pieniędzy? - Spytałam.
- Te rzeczy z siatki możemy wykorzystać do urozmaicenia naszej oszpeconej w tym momencie przyczepy. - Odpowiedział Szarak. - Chciałbym, aby każdy z nas pomalował ją z każdej strony w kleksy, obrazki, zawijasy i tym podobne. Uwierzcie mi, że będzie to wyglądać świetnie! A to, skąd wziąłem kasę, to już moja tajemnica.
- Czy ciebie pogięło już całkowicie?! - Wrzasnął Bursztyn. - Ty chcesz pogorszyć wygląd tej przyczepy?!
- A wolisz jechać przez resztę drogi takim badziewnym pojazdem, czy może wolisz, żeby to jakoś wyglądało?
   Po dłuższym czasie udało się przekonać Bursztyna. Choć niechętnie razem z nami zaczął robić różne plamki i malunki na przyczepie. Po godzinie wyglądała cudnie! Była cała kolorowa, każdy na niej dodał coś od siebie - znaki pokoju, serca, tęcze, kleksy, napisy, buźki i tym podobne. Strasznie mi się podobała! Już nie mogłam się doczekać dalszej drogi.
   Powoli świtało. Pojechaliśmy przez miasto i zatrzymaliśmy się przy kawiarni, gdzie wypiliśmy dużo kawy. Następnie jechaliśmy w kierunku Paryża. Przy okazji podziwiałam Rzym o poranku. Jednak co chwilę pewna myśl nie dawała mi spokoju... Skąd Szarak to wszystko miał, a także gdzie dostał te pieniądze? Przecież cała nasza kasa razem dawała sporą sumę, idealną by nawet kupić mały domek! Głównie to zasługa Wiki, bo jest przecież bogata i wzięła tyle ile zmieściła w swoich dwóch portfelach...
   Wyjechaliśmy z Włoch i powoli dojeżdżaliśmy do Lazurowego Wybrzeża we Francji, gdzie mieliśmy mieć postój przed dalszą drogą do Paryża. Co tu dużo mówić? Miejscowość, do której się zbliżaliśmy z pewnością była piękniejsza od widoków po drodze. Wkrótce mogłam obserwować lśniące od słońca morze, które spokojnie falowało i uderzało o brzeg. Zawsze chciałam pojechać do Francji. To państwo przyciągało mnie od zawsze. Cudowna stolica, piękny język, niesamowite zabytki, smakowite bułeczki, romantyczne wieczorne spacery, uroczy Francuzi... To jest mój raj!
   Nie mogłam się powstrzymać, gdy widziałam przepiękną plażę! Musiałam koniecznie zrobić mnóstwo zdjęć, po czym wysłałam je Agnieszce. Odpisała mi potem, że zaczyna mi zazdrościć. Wiki i Słowik byli również zachwyceni widokami, ale niestety Szarak i Bursztyn nie odzywali się do siebie... Byli na siebie źli. Przez całą drogę się kłócili. Zastanawiałam się, czy może ten zapach morskiej bryzy ich trochę uspokoi i przestaną być do siebie wrogo nastawieni.
   Podjechaliśmy pod jakiś sklep. Musieliśmy kupić jakiś prowiant na drogę, bo powoli nam się kończył. Od razu się rzuciłam na francuskie bułeczki. W Polsce kiedyś takie jadłam, ale pewnie ich smak nie równa się z tymi prawdziwymi prosto z pieca! I w sumie to się zgadzało. Smakowały wyśmienicie, a w szczególności rogaliki, ale musiałam zostawić sobie na drogę. Postanowiliśmy przejść się na plażę, bo w końcu taka okazja może się już szybko nie powtórzyć.
   Gdy szliśmy wszyscy spokojnie nagle w Bursztyna wpadła jakaś dziewczyna. Spojrzała na niego, a on na nią. Była śliczna. Miała dosyć długie, czarne włosy z grzywką i brązowe oczy. W wardze miała dwa kolczyki. Ubraną miała dżinsową kamizelkę, czarną koszulkę z krótkim rękawkiem, legginsy i glany, a na głowie miała zawiązaną czerwoną chustkę. Wydawała się być zakłopotana. Szybko odsunęła się od Bursztyna  i powiedziała:
- Pardon!
   Bursztyn nie za bardzo wiedział, co odpowiedzieć i już chciał coś powiedzieć po angielsku, kiedy nagle Wiki zaczęła z nią rozmawiać po francusku! Jak się później okazało czarnowłosa ma na imię Simone i umie rozmawiać po angielsku, więc mogliśmy się z nią dogadać. Zapytaliśmy ją, dlaczego jest taka zdenerwowana, na co ona odparła, że może nam o tym powiedzieć, ale nie tu. W tym wypadku udaliśmy się do baru nieopodal.
- Wiem, że to może głupio zabrzmieć, ale chcę uciec do Paryża. - Mówiła.
- Dlaczego? - Spytał Szarak.
- Jest tam ktoś, kto czeka na mnie i jest dla mnie ważny...
Zapadła chwila ciszy, po czym Szarak ją przerwał.
- Wiesz, mamy przyczepę, więc na pewno się zmieścisz z nami wszystkimi. Akurat będziemy przejeżdżać przez Paryż. Jeśli chcesz możesz się z nami zabrać. - Zaproponował.
- Naprawdę?! - Simone najwyraźniej nie dowierzała.
- Tak.
- Och! To wspaniale! Bardzo wam dziękuję!
   Zapowiadała się ciekawa podróż.




Przepraszam, że tym razem rozdział jest taki krótki, ale wynagrodzę to w następnym rozdziale, a w tym czasie zapraszam do polubienia mojego fanpejdża, gdzie będą się pojawiać informacje dotyczące nowych notek :3
Fanpejdż <- kliknij tutaj ;)

Pozdrawiam! ^^

 

1 komentarz:

  1. Hippisowski samochód, forsa nie wiadomo skąd, ładna francuska i pyszne rogaliki ;] żyć nie umierać!

    OdpowiedzUsuń