piątek, 4 października 2013

Rozdział 16 - "Brak"

   Areszt. Któż by pomyślał, że kiedyś będę siedzieć za takimi kratkami i czuć się, jak więzień. Musiałam tu zostać przez dwadzieścia-cztery godziny. Zgodzono się, by później odebrać mnie do domu i mieć pod nadzorem do dnia rozprawy w sądzie. Zabrano mi telefon. Pewnie Wiki, Słowik i Bursztyn też tak mają... Nie możemy się ze sobą skontaktować. Najgorsze jest to, że nie jesteśmy w stanie poinformować o w wszystkim Szaraka.
   Przesiedziałam całą noc skulona w kącie. Przypominałam zombie... Po chwili wraz z policjantem przyszli po mnie rodzice. Zostałam wypuszczona z klatki, jak taki zwierzak, który jest adoptowany. Nie chciałam wracać do domu. Nie mogłam uwierzyć, że niby matka przestała pić, a ojciec odpuścił sobie kochankę.
   Wsiadłam do samochodu niechętnie. Jechaliśmy w ciszy. Gdy ujrzałam swoje szare bloki... Zrobiło mi się smutno. Ostatnio się z nimi żegnałam, a teraz widzę je ponownie. Miejsce, gdzie dorastałam. Weszliśmy do klatki i wjechaliśmy ciasną windą na szóste piętro. Mieszkanie siedemnaste... Czy przejść przez próg tego mieszkania?
   Nie chciałam wracać do tych wspomnień. Jednak weszłam do mieszkania. W małym przedpokoju powiesiłam swój płaszcz. Od razu poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Tata wniósł do mojego pokoju bagaż. Gdy tylko wyszedł ja szybko wyciągnęłam swojego laptopa i włączyłam go. Weszłam na Facebook'a i czat, gdzie poznałam Szaraka. Nikt nie był na nim dostępny. Na szczęście Facebook w tej sprawie jak zwykle nie zawodził. Agnieszka od razu do mnie napisała chcąc mnie opieprzyć.

Agnieszka: Czemu się ze mną nie kontaktowałaś?! Wiesz, jak się martwiłam idiotko?! Coś mi chyba obiecałaś, co nie?

Oliwia: Hej, widzimy się w szkole.

Agnieszka: ...
Agnieszka: Co?!

Oliwia: Wróciłam.

Agnieszka: Serio?! Dziewczyno! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Kiedy wróciłaś?

Oliwia: Dzisiaj.

Agnieszka: Ej... Co Ty tak dziwnie piszesz? Stało się coś? Rodzice Cię opieprzyli?

Oliwia: Nie. Cieszyli się, że wróciłam.

Agnieszka: No to o co chodzi?

Oliwia: Nie wróciłabym, gdyby nie policja...

Agnieszka: Złapali Cię?!

Oliwia: Ta... Muszę kończyć, ojciec mnie woła. Do zobaczenia!

Agnieszka: Cześć...

   Wstałam niechętnie i poszłam do kuchni, gdzie przy stole siedzieli moi rodzice. Wskazali mi na krzesło, żebym również usiadła. Nie zrobiłam tego, tylko oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce.
- Posłuchaj Oliwia... - Zaczął tata. - Rozumiemy, że popełniliśmy wiele błędów i przez naszą bezmyślność i głupotę bardzo cierpiałaś. Nie miałaś wsparcia u własnych rodziców. Za to bardzo cię przepraszamy. Ja skończyłem znajomość z Martą, a mama obiecała, że pójdzie na odwyk. Przeprowadzimy się do lepszego domu. Zaczniemy wszystko od nowa! Będzie tak, jak powinno być.
Słuchałam tego wszystkiego nie wierząc w ani jedno jego słowo. Idiota myślał, że jestem naiwna i się na to nabiorę. Phi! Widać było, że w ogóle mnie nie zna. Nie odpowiedziałam mu. Przemilczałam minutę patrząc się na nich bez żadnych emocji na twarzy.
- Kochanie rozumiem, że zrobiliśmy źle. - Powiedziała mama. - Naprawdę chcemy się poprawić. Mamy zamiar bronić cię przed sądem.
- Mogę i nawet trafić do poprawczaka. - Odparłam. - Byleby wam zabrali prawa rodzicielskie. Tacy ludzie, jak wy nie powinni mieć dzieci.
   Dostrzegłam wtedy w oczach matki smutek... Taki, którego jeszcze nigdy nie widziałam w niczyich oczach. Nie wiem, co wtedy poczułam. Coś jakby we mnie... Pękło? Zrobiło mi się jej żal, ale przecież ona robiła mi więcej krzywd! Jedno szczere zdanie nie rani jej podobnie, jak jej psychiczne i fizyczne znęcanie się nade mną.
   Przesiedziałam cały dzień w pokoju. Nie chciałam jeść. Siedziałam tylko przed komputerem i wyczekiwałam Szaraka na czacie. Telefonu nie miałam przy sobie, bo został schowany... Około siedemnastej wyszłam z pokoju. Ku mojemu zdziwieniu rodzice byli elegancko ubrani, jakby szykowali się do jakiegoś wyjścia. Spojrzeli na mnie z uśmiechem i wręczyli mi mały prezencik... Kogo ja będę okłamywać? Duży prezencik! Zajebisty prezencik! Sukienka, o której stale marzyłam! Nie ukryłam swojej radości, ale nie rzuciłam im się na szyję i tylko podziękowałam zwykłym "dzięki".
- Ubierz ją teraz i przygotuj się. - Powiedziała mama.
- Do czego? - Spytałam.
- Wychodzimy gdzieś...
   Rozum mi kazał być przeciwną temu pomysłowi, ale serce podpowiadało, że może być ciekawie. Tak więc ubrałam sukienkę, czarne baletki z cekinami, umalowałam się i spięłam włosy. Jechaliśmy do centrum miasta. W końcu znaleźliśmy się przed restauracją "Szkarłat". Weszliśmy do środka. Ściany były złotawe, a podłogę pokrywał krwisto czerwony dywan. Podeszliśmy do szefa sali, który wskazał nam nasze miejsce. Najwyraźniej było dla nas zarezerwowane. Wszędzie siedzieli eleganccy ludzie, biznesmeni, a nawet dostrzegłam kilka mniej znanych gwiazd, które dopiero rozpoczynały swoją karierę.
   Kelnerka podała nam menu, które było pełne różnych niezwykłych potraw. Wyglądały naprawdę apetycznie, ale były strasznie drogie!
- Stać nas na cokolwiek tutaj? - Spytałam.
- Oczywiście, bez problemu. - Odpowiedział tata uśmiechając się. - Przecież było nas stać na zarezerwowanie stolika w tej restauracji, a jest to przecież zadanie prawie niemożliwe dla ludzi ze złotówkami w portfelu.
   Zamówiłam sobie naleśniki z owocami. Wyglądały niesamowicie i były bardzo pyszne. Jednak gdy patrzyłam na rodziców coś mi nie pasowało... Byli jakby szczęśliwi... Śmiali się razem, rozmawiali ze sobą. Jak kochające się małżeństwo. Nawet ze mną rozmawiali normalnie! Wtedy ich przejrzałam.
- Co wy odwalacie? - Spytałam przerywając ich śmiech z opowiedzianego przez tatę suchego kawału.
- O co ci chodzi Oliwciu? - Zdziwiła się mama.
- Czy wy próbujecie mnie teraz przekonać do siebie? W takim razie powiem wam tyle, że wasz plan się nie powiedzie! Dalej was nienawidzę! Myślicie, że jestem, jak małe dziecko, któremu wystarczy dać lizaczka, żeby znów było szczęśliwe? Jesteście żałośni!
Wyszłam z restauracji, a po chwili rodzice poszli za mną. Tata szybko zapłacił rachunek, po czym oboje mnie dogonili. Próbowali mnie przekonać, żebym wróciła z nimi samochodem, ale ja ich zignorowałam. Wsiadłam do autobusu i po piętnastu minutach byłam w domu. Rodzice już na mnie czekali. Ja bez słowa poszłam do pokoju.
   Wybiła północ. Siedziałam w piżamie na łóżku trzymając laptopa na kolanach. Rozmawiałam z Agnieszką pisząc jej ile się działo i dokładnie opisywałam jej każdy dzień. Na drugim czacie ciągle nikogo nie było. Poczułam się samotna. Brakowało mi czegoś w sercu. Tylko czego? Przyjaciół? Tej wspaniałej ucieczki?





Kilka słów od Haribo:

Ten tego... Przepraszam bardzo, że długo nie wrzucałam rozdziałów! ;__; Wena całkowicie mnie opuściła (buuu~!). Ale wróciła i wreszcie mogę pisać dalej! :D W postaci moich przeprosin wrzucę jeszcze dziś rozdział 17 i 18 (yaaay~!) ^.^ Mam nadzieję, że chętnie je przeczytacie!
Pozdrawiam~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz