niedziela, 6 października 2013

Dodatek końcowy :)

Joł~!
W opowiadaniu wszystko się pięknie skończyło, ale na pewno są i tacy, których ciekawią pewne wątki. Co się stało z tymi osobami? Co się teraz z nimi dzieje? Otóż odpowiedzi na te i inne pytania pojawią się tutaj - w dodatku! :3



  • Gang European Rats nadal funkcjonuje w całej Europie. Jedynie Polska została odpuszczona ze względu na bezpieczeństwo ich szefa oraz jego syna, którzy zamieszkali w Warszawie i nie mogą mieć tam siedziby.
  • Kornelia, która doprowadziła do śmierci swojej przyjaciółki popełniła samobójstwo z nieznanych nikomu przyczyn.
  • Simone wróciła do domu. Ukończyła szkołę, a następnie zamieszkała z Xavierem i rozwijała swoją pasję, jaką jest malarstwo. Simone zaczęła coś czuć do Xaviera, teraz tworzą szczęśliwy związek.
  • Wujek Słowika przedawkował narkotyki, co doprowadziło do jego śmierci.
  • Carlos wyszedł z więzienia, po czym odszedł z gangu European Rats.
  • Agnieszka i Krzysiek zostali parą.
  • Bartek odpuścił sobie dalsze starania się o Oliwię

Mam nadzieję, że wszystkie wątki zostały wyjaśnione, chyba, że o czymś zapomniałam ^^ A jeśli kogoś coś jeszcze ciekawi, to pytać w komentarzach! Odpowiem na każde pytanie! :3

Rozdział 20 - "Bajkowy koniec"

   Ubrałyśmy się w swoje stylizacje na dyskotekę. Potem Agnieszka spięła mi włosy spinkami z czarnymi różami w wysoki kok, a następnie lekko mnie umalowała. Ja zakręciłam jej włosy. Muszę przyznać, że wyglądała bardzo elegancko.
- Słuchaj, wyglądasz ładnie, ale nie idź proszę w tych kozakach! - Błagała mnie Aga nim wyszłyśmy.
- To jakie buty mam ubrać? - Spytałam.
- Jakiekolwiek!
Założyłam więc czarne buty na obcasie.
   Pod szkołą wszyscy powoli się zbierali. Agnieszka od razu znalazła Krzyśka, natomiast Bartek czekał na mnie przy schodach. Podeszłam do niego na powitanie całując go w policzek.
- Ślicznie wyglądasz. - Powiedział patrząc na mnie.
- Dziękuję. - Odparłam uśmiechając się.
- Idziemy do środka?
- Tak.
   Sala gimnastyczna była ładnie udekorowana. Na suficie wisiały śnieżynki, a szyby były zdobione białym, błyszcząctm sprayem, który przypominał mróz. Na drabinkach powieszono białe i błękitne serpentyny i małe "sopelki lodu". Przy podłodze unosiła się para.
   Świetnie się wszyscy bawili. W pewnym momencie poczułam, że dzwoni mój telefon, jednak zignorowałam to. Mogłabym przetańczyć całą noc i nikt mi nie przeszkodzi w dobrej zabawie! Po chwili postanowiłam odpocząć. Napiłam się soku i usiadłam na parapecie. Obok mnie lizała się jakaś parka. Spojrzałam za okno. Było już bardzo ciemno i napadało dużo śniegu, który pięknie błyszczał.
   Znów ktoś do mnie zadzwonił. Od razu odebrałam.
- Halo?
- Oli? - Usłyszałam głos Szaraka, przez co na chwilę mnie zamurowało.
- Tak... - Powiedziałam po chwili.
- Gdzie ty jesteś? Ledwo cię słyszę!
- Jestem w szkole na dyskotece.
- Aha...
- Dlaczego dzwonisz?
- Chciałbym ci coś powiedzieć.
- Co takiego?
   Nagle Szarak się rozłączył. O co mu mogło chodzić? Znalazłam w tłumie Agnieszkę, która tańczyła z Krzyśkiem.
- Przepraszam, porywam ją na chwilę! - Powiedziałam do chłopaka, po czym zaciągnęłam Agnieszkę do łazienki.
- Co jest? - Spytała patrząc na mnie wzrokiem typu "mój Romeo na mnie czeka, więc się streszczaj".
- Szarak do mnie dzwonił. - Powiedziałam.
- I co z tego? Tobie jeszcze nie przeszła ta wielka miłość?
- Właśnie nie... Ja nie wiem, co robić. On chciał mi coś powiedzieć, ale nagle się rozłączył. Nie wiem, czy zadzwonić do niego, czy co...
- Słuchaj... Poczekaj aż sam znów do ciebie zadzwoni. A teraz chodźmy, bo za pięć minut wybierają zwycięzców konkursu!
   Wróciłyśmy na salę. Puszczono wolną piosenkę. Wszyscy chłopcy zapraszali dziewczęta do tańca. Gdy Bartek mnie znalazł zrobił to samo.
- Wiem, że to przytulaniec i w ogóle, ale... Może i nie odmówisz mi tańca? - Spytał wystawiając rękę w moją stronę.
Uśmiechnęłam się do niego i zaczęliśmy taniec. Błękitne światła, które przypominały śnieżynki oświetlały każdą parę szukając zwycięzców konkursu. Nagle Bartek mocniej mnie objął, a ja byłam zmuszona wtulić się w jego ramię. Poczułam się dziwnie. Cały czas myślałam o Szaraku.
   Piosenka się skończyła. Przewodnicząca szkoły stanęła na scenie i gdy udało jej się wszystkich uspokoić zaczęła mówić.
- W ten cudowny wieczór mam zaszczyt ogłosić zwycięzców trzech konkursów. - Zaczęła, na co wszyscy bili brawa. - Proszę o ciszę! Dziękuję. Zacznijmy więc od najpiękniejszej dziewczyny balu. Jest nią... Daria Fiołek z klasy II "d"!
   Na scenę wyszła urocza niska blondynka w białej sukience do kolan, niczym u japońskich lolitek. Otrzymała diadem i bukiet białych róż.
- Kolejny konkurs na najprzystojniejszego chłopaka wygrywa... - Przewodnicząca trzymała wszystkich w napięciu. - Krzysztof Adamczyk z klasy III "a"!
Partner Agnieszki wszedł na scenę i otrzymał medal oraz srebrny zegarek.
- Teraz czas na najlepszą parę na dyskotece. - Kontynuowała przewodnicząca. - Podczas wolnego tańca dokładnie obserwowaliśmy wszystkie pary. Wybraliśmy jedną, która najładniej się prezentowała. Zatem zwycięzcami konkursu są... - Cisza trwała dłużej. - A może jednak nie powiem?
- Mów! - Krzyknął ktoś z tłumu, na co wszyscy wsparli go oklaskami.
- No niech wam będzie... A więc zwycięzcami tego konkursu są... Oliwia Włodarska i Bartosz Sroka z klasy III "b"!
   Byłam zszokowana. Jakim cudem byliśmy najlepszą parą na balu?! Natomiast Bartek wyglądał na bardzo zadowolonego. Wyszliśmy razem na scenę. Ja otrzymałam diadem, a on koronę. Pokazaliśmy się, zeszliśmy i tyle nas widzieli. Dyskoteka nadal trwała. Agnieszka podbiegła do mnie i Bartka rzucając mi się na szyję.
- Nie przypuszczałam, że wygracie! - Powiedziała. - Jestem z was dumna moje kochasie! Ale dobra, zostawiam was już samych, nacieszcie się sobą.
Spojrzałam na nią zdziwionym wzrokiem, a gdy poszła Bartek zaczął ze mną nietypowy temat.
- Wiesz... Uważam, że wspaniała z ciebie dziewczyna. - Powiedział.
- Dzięki. - Odparłam.
- Prawdę mówiąc... Podobasz mi się.
- Serio?
- Tak. Chciałbym z tobą być.
Już miałam coś powiedzieć, gdy nagle zadzwonił mój telefon. To był Szarak.
- Przepraszam na monencik. - Powiedziałam, po czym wybiegłam z sali.
   Wyszłam na zewnątrz przed szkołę. Zimno i spadający śnieg nie przeszkadzały mi w tym momencie.
- Dlaczego wcześniej się rozłączyłeś? - Spytałam odbierając telefon.
- Przepraszam, tak jakoś. - Odparł.
- Nie rozmawialiśmy długo.
- Wiem. Moja wina. Musiałem przemyśleć kilka spraw...
- Jakich?
- Hm... Właśnie to jest to, co chciałem ci powiedzieć...
- Oliwia! - Usłyszałam głos Agnieszki, która stała przy drzwiach z Bartkiem i kilkoma osobami. - Chodź do nas! Zaraz będzie taniec najlepszej pary!
- Już idę! - Powiedziałam, po czym wróciłam do rozmowy z Szarakiem. - Więc o co chodzi?
   Znów się rozłączył. Zrobiło mi się przykro... Już miałam wrócić do szkoły, gdy nagle ktoś dotknął moje ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Szaraka! Nie wierzyłam własnym oczom. Stałam jak słup soli i gapiłam się na niego, jak na Smerfa, który nie wiadomo skąd się wziął.
- Chciałem ci powiedzieć, że cię kocham i chcę z tobą na zawsze zostać. - Powiedział z uśmiechem.
   Rzuciłam się na niego z długim pocałunkiem, a wszyscy, którzy nas widzieli zaczęli gwizdać, albo robić typowe "uuu". Wtuliłam się w niego i mocno go trzymałam, jakbym się bała, że jest tylko snem i że zniknie, jeśli tylko go puszczę...
- Podjąłem decyzję. - Powiedział Szarak. - Zamieszkam z tatą tutaj w Warszawie.
- Naprawdę?! - Ucieszyłam się, a on kiwnął głową.


~*~*~*~


   Siedziałam w parku na ławce. Wszędzie było mnóstwo śniegu. Zbliżały się święta. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi z tego powodu.
   Owinęłam się bardziej szalikiem. Było bardzo zimno. Mróz pokolorował mój blady nos na czerwony. Wyjęłam z kieszeni telefon sprawdzając godzinę. Była czternasta. Rozglądnęłam się dookoła, ale nigdzie nie było osoby, na którą czekałam.
   Nagle dostrzegłam zbliżającego się do mnie Szaraka. Uśmiechnęłam się na jego widok i wstałam z ławki. Na przywitanie pocałował mnie w policzek. Chwycił mnie za rękę i szliśmy przez park.
- Gdzie chcesz się przejść? - Spytał.
- Może do jakiejś kawiarni?
- Okej, ale ja stawiam.
- O nie! Teraz moja kolej!
   I któż by pomyślał, że teraz będę taka szczęśliwa? A wszystko zaczęło się od ucieczki. Choć w sumie wtedy jeszcze nie znałam Szaraka tak dobrze. W takim razie uciekłam z nieznajomym...




I tak oto zakończyła się historia Oliwii. Wiem... To taki typowy romansik xD Ale mam nadzieję, że podobało się każdemu, kto to przeczytał ^^"
Wkrótce założę bloga z nowym opowiadaniem! Mam więc nadzieję, że i jego ktoś chętnie poczyta.
A teraz pozdrawiam wszystkich i dziękuję za komentarze <3

sobota, 5 października 2013

Rozdział 19 - "Na nowo"

   Grudzień zbliżał się wielkimi krokami. Niedawno spadł pierwszy śnieg. Co prawda było go niewiele, ale zawsze coś. Ostatnio w szkole na godzinie wychowawczej powiedziano nam o zbliżającym się balu zimowym. Odbędzie się on na początku grudnia. Zapowiada się ciekawie. W sumie taka dyskoteka. Odbędzie się tam konkurs na najładniejszą dziewczynę, najprzystojniejszego chłopaka, a także na najlepszą parę zimy. Przez cały tydzień wszyscy zapraszali swoje drugie połówki na imprezę. Niektórzy tym sposobem robili swój pierwszy krok do ukochanej osoby. Agnieszka miała mnóstwo adoratorów, którzy błagali ją, by z nimi poszła na dyskotekę. Mnie zaprosił chłopak z mojej klasy - Bartek.
   Był z niego fajny kolega. Zawsze łatwo mi było się z nim dogadać. Szanuje dziewczyny, jest zabawny i miły. Wygląda zwyczajnie, szału nie ma. Blondyn o szarych oczach, trochę taki skejcik.
   Jechałam do szkoły autobusem razem z Agnieszką. Od dłuższego momentu przyglądała mi się z dziwnym uśmieszkiem.
- Co jest? - Spytałam w końcu podirytowana.
- Nic, nic... - Odparła spuszczając wzrok. - Jak tam z Bartkiem?
- Co masz na myśli?
- No przecież zaprosił cię na bal zimowy, co nie? To chyba oczywiste, że on coś z tobą kręci.
- Daj spokój. To tylko kolega.
- Ta, jasne... Kolega... Tak się teraz mówi, a na pewno spotykacie się w tajemnicy przed innymi!
- Co ty wygadujesz? Odbiło ci całkiem?
- Nie. Ja tylko fakty stwierdzam!
- Mnie i Bartka nic nie łączy, okej? A co tam u ciebie? Wybrałaś już sobie partnera na bal?
- Tak. Idę z Krzyśkiem.
- Z tym, w którym się kiedyś kochałaś?
- No...
- On ci się dalej podoba!
- Nie!
- Tak! Widzę to po twojej minie! Ha! I kto tu z kim kręci!
- Dobra odwołuję to, co wcześniej o tobie mówiłam!
   Nie mogłabym chodzić z kimkolwiek. Nadal kocham Szaraka i to się nie zmieni. Bartek naprawdę był dla mnie kolegą, a przyjęłam jego zaproszenie na bal ze względu na jakieś towarzystwo, żeby nie wyjść na "Oliwię Forever Alone".
   Wróciłam do domu. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni był tata, który dyskutował o czymś z mamą.
- Cześć, co tak wcześnie z pracy wróciłeś? - Spytałam.
- Chcieliśmy ci coś z mamą oznajmić. - Odparł.
- Co takiego?
- Znalazłem nam nowe mieszkanie, dwa osiedla dalej. Jest większe i bardzo luksusowe.
Ucieszyłam się na tę wieść. Już dawno miałam ochotę zrobić sobie remont w pokoju, ale żaden mój plan nie mógł być zrealizowany, bo było za mało miejsca.
   W rodzinie, jak i w szkole się pozmieniało. Znów stałam się weselsza, a z mamą i tatą mam dobre relacje. Dogadujemy się i często spędzamy wspólnie czas. Zaczęłam im bardziej ufać. Dostrzegłam to, jak bardzo dla mnie się starali i w końcu to doceniłam. Mama już nie tyka się alkoholu, postanowiła jedynie dwa razy w roku się napić - w rocznicę ślubu i w Sylwestra. Bardzo mnie to dziwiło, że mama i tata nie chcieli się rozstać, ale później zrozumiałam, że oni oboje sobie zawinili w tym związku. Teraz wszystko się ułożyło, więc po co psuć to rozwodem?
   Rozmawiałam na czacie z Wiki. U niej też wszystko się zmieniło. Rodzice zaczęli się nią interesować i zrozumieli, że ma swoje życie. Szymon do niej wrócił, kiedy wyjaśnili sobie wszystko. Jest szczęśliwa. Jednak z Bursztynem i Słowikiem nie mogłam się skontaktować, a Szarak nie odbierał, ani nie pojawiał się na czacie. Było mi czasem smutno z tego powodu.
   Przeprowadziliśmy się tydzień później. Mieszkanie było naprawdę wspaniałe! Salon był ogromny. Mieliśmy duży balkon z widokiem na miasto. Kuchnia również była spora i ładna. Mój pokój był za to wspaniały! Podłoga była pokryta milusim białym dywanem. Po stronie łóżka ściana była bordowa, a reszta lekko różowa. Na suficie wisiał mały czarny żyrandol. Nawet ja miałam swój balkon! Byłam w siódmym niebie.
   Grudzień był coraz bliżej, a ja nie miałam w co się ubrać na bal. Moja ulubiona sukienka niezbyt pasowała do tej tematyki, jaką jest zima, więc razem z mamą i Agnieszką pojechałyśmy do galerii. Rozglądałyśmy się po wielu sklepach, jednak nigdzie nie było odpowiedniej sukienki. Nie chciałam się wyróżniać, ale też miałam zamiar wyglądać ładnie, a nie byle jak. Agnieszka już dawno znalazła sobie wiele sukienek w jej stylu. W końcu zdecydowała się na długą, błękitną suknię z wcięciem po prawej stronie. Do tego miała granatowe szpilki i w tym samym odcieniu marynarkę. A ja nadal szukałam... W końcu znalazłam coś dla mnie.
- Odbiło ci? Chcesz w tym iść na bal? - Agnieszka wyglądała na przeciwną mojemu pomysłowi.
- Dlaczego nie? Dobrze bym w tym wyglądała. - Powiedziałam z uśmiechem.
   Wyszłam z przymierzalni w kremowym sweterku, który odkrywał mi ramiona. Pod nim ubraną miałam zwykłą koszulkę na ramiączkach. Do tego czarne rurki i swoje ukochane kozaki.
- Mnie też się podoba. - Powiedziała mama. - Wyglądałabyś tam oryginalnie, a zarazem całkiem normalnie. Jestem za tym, by kupić ci ten sweterek!
- Niech mnie ktoś zastrzeli... - Aga całkowicie się załamała, a ja i mama zaczęłyśmy się z niej śmiać.
   Nadszedł grudzień. Był piątek. Tego wieczora miał odbyć się bal zimowy. Po szkole umówiłam się, że Aga wpadnie do mnie i obie się przygotujemy. Po dyskotece będzie u mnie nocować. Gdy tylko wróciłam do domu, wykąpałam się, a później w szlafroku usiadłam przed laptopem. Na Facebook'u nie było praktycznie nikogo. Wszyscy szykowali się na bal. Weszłam więc na czat, gdzie zastałam Słowika.

Rozmowa rozpoczęta

Oliwia: Hej Słowik! Dawno nie rozmawialiśmy!
Słowik: Oli!!! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że żyjesz!
Oliwia: ...
Oliwia: A niby czemu miałabym nie żyć? ;)
Słowik: Wybacz, jakoś tak się bałem, bo nie wchodziłaś na czat i myślałem, że coś ci jest.
Oliwia: Haha! Dramatyzujesz, jak zwykle! Co tam u ciebie?
Słowik: Dobrze. Trafiłem pod opiekę cioci. Wszystko się fajnie ułożyło. A u ciebie?
Oliwia: Rodzice się poprawili. Zamieszkaliśmy w nowym domu. Dzisiaj mamy w szkole dyskotekę i właśnie się na nią szykuję.
Słowik: Super!
Oliwia: Kontaktowałeś się z kimś z naszej ekipy?
Słowik: Ze wszystkimi, tylko nie z tobą! Dlatego się zaczynałem bać... :(
Oliwia: Głupiutki Słowik...
Słowik: Wiki wróciła do swojego chłopaka.
Oliwia: Wiem, rozmawiałam z nią.
Słowik: Niby się cieszę, ale też trochę mi smutno. Szczerze mówiąc byłem zakochany w Wiki, liczyłem na coś więcej, a jak się okazuje ona mnie miała tylko za najlepszego przyjaciela.
Oliwia: Biedak...
Słowik: A Bursztyn otworzył z mamą warsztat samochodowy i zarabiają dużo kasy.
Oliwia: O! To dobrze, że i jemu się ułożyło. :)
Słowik: A Szarak podróżuje z tatą i też im się układa.
Oliwia: To fajnie...
Słowik: Co nie? Dobra muszę spadać. Mam na głowie szczeniaka, którego niedawno dostałem i muszę się nim zajmować.
Oliwia: Ojej! To takie urocze! :3 W takim razie do następnego razu!
Słowik: Siemka! :D

Rozmowa zakończona

   Zrobiło mi się weselej, kiedy dowiedziałam się, że u wszystkich jest w porządku. Wyłączyłam czat. Była już piętnasta. Agnieszka zapukała do drzwi. Czas się szykować do wyjścia!

Rozdział 18 - "Mętlik"

   Nagle jakby zaschło mi w gardle. Zupełnie straciłam głos. Przypomniałam sobie te momenty, kiedy dzwoniłam do tej osoby w potrzebie i robiłam to już odruchowo. Nigdy nie myliłam się przy wpisywaniu jej numeru. Po prostu doskonale znałam kolejność tych dziewięciu cyferek i wiedziałam, że nie ma mowy o pomyłce. Ta osoba była mi najbliższa...
- Halo? - Znów usłyszałam ten głos w słuchawce, który od razu przywrócił mnie na ziemię.
- Hej tu Oliwia... - Powiedziałam starając się brzmieć normalnie, ale głos sam mi drżał.
- Oli?
- Tak.
- Martwiłem się o ciebie! Czemu tak długo się ze mną nie kontaktowałaś?
- Nie wiem... Jakoś tak.
- Co się dzieje?
   Nie wiedziałam, jak na to odpowiedzieć. Postanowiłam więc powiedzieć wszystko, co mnie tak bardzo dręczyło.
- Ja nie wiem, co mam ze sobą robić. - Zaczęłam. - Mam w głowie kompletny mętlik. Wszystko się zawaliło. Złapała nas policja, rodzice się dla mnie zmieniają, nie wiem, czy mówić ci Szarak, czy Damian... Wszystko niby się układa, ale mi stale czegoś brakuje. Czuję totalną pustkę, ona mnie wykańcza i męczy. Nie potrafię się na niczym skupić... Bałam się zadzwonić do ciebie, czy do kogokolwiek, Wiki, Bursztyna, czy Słowika. Nie wiedziałam, co mam mówić. Od dwóch miesięcy czuję się taka bezsilna, jakby coś ze mnie uciekło. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Mam dość siebie...
   Szarak dokładnie mnie wysłuchał. Ja sama nawet nie wiedziałam, kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Tym razem płacz był dla mnie ogromną ulgą. Jakby wraz z nim spłynęło ze mnie trochę problemów.
- Oli... - Powiedział. - Kocham cię.
- Ja ciebie też... - Odparłam przez łzy.
   Rozmowa nie trwała długo. Po dziesięciu minutach rozłączyłam się. Przez cały czas płakałam. Postanowiłam się ogarnąć, więc poszłam wziąć prysznic. Stałam bezsensownie pod strumieniem wody i myślałam. Nawet sama nie wiem o czym. Kiedy położyłam się w łóżku patrzyłam bez celu w sufit. Słyszałam ciągle głos Szaraka, który mówił do mnie "kocham cię". W pewnym momencie znów się rozpłakałam.
   Całą noc wierciłam się z boku na bok. Od czasu do czasu ryczałam w poduszkę. Byłam wykończona. Odwróciłam się twarzą do okna. W oddali widziałam lekko rozjaśniające się niebo. Dzień pojawiał się teraz później. Gdy wychodziłam do szkoły dość często bywało ciemno. Patrząc tak na Warszawę, gdzie na ulicach pojawiały się od czasu do czasu samochody nagle mnie olśniło. Już wiem czego mi brakowało. Czułam tę pustkę od momentu rozstania się z Szarakiem. Kiedy powiedział mi przez telefon, że mnie kocha zaczęłam jeszcze bardziej płakać. To on był powodem mojego stałego doła. Najbliższa mi osoba, chłopak, którego tak bardzo kochałam był daleko ode mnie. Prawdopodobnie moglibyśmy już się nie zobaczyć. Właśnie to mnie tak dręczyło. Tęsknota za nim...
   Nastał ranek. Mama przyszła mnie obudzić do szkoły, ale widząc moją bladość i podpuchnięte oczy myślała, że jestem chora. Stwierdziła, że mam gorączkę i nie puściła mnie do szkoły. Zostałam w domu. Zasnęłam, ponieważ byłam bardzo zmęczona.
   Wstałam o dziesiątej. Mama od razu zrobiła mi śniadanie. Nie pracowała, więc musiałam spędzić z nią cały dzień.
- Jak się czujesz kochanie? - Spytała.
- Dobrze. - Odpowiedziałam cicho. - Nie jestem chora.
- Przecież na zdrową mi nie wyglądasz.
- Czuję się świetnie.
- W takim razie skoro nie jesteś chora, to co się z tobą dzieje?
- Mam złamane serce.
Spojrzała na mnie zaskoczona, po czym przytuliła mnie. Nie wiem czemu, ale wtuliłam się w nią... Potrzebowałam jakiejś czułości i pocieszenia.
- Moje biedactwo... Co się dokładniej stało? - Spytała.
- Długa historia. - Odparłam.
- Mnie możesz opowiedzieć.
   Przez cały dzień milczałam. Po południu mama postanowiła mnie wziąć do galerii. Nie chciało mi się zbytnio chodzić po sklepach, więc poszłyśmy do kawiarni. Obie piłyśmy kawę z mlekiem.
- To opowiesz mi jak to było, czy dalej chcesz to zostawić dla siebie? - Zapytała mama przyglądając mi się.
Zerknęłam na nią. Westchnęłam cicho. Czy warto jej o tym mówić? W końcu nie miałam komu się z tego wyżalić...
- Rok temu poznałam w Internecie chłopaka. - Zaczęłam. - Miał pseudonim Szarak. Był miły, uroczy, zabawny... Ja żaliłam się jemu, on mnie. Wymieniliśmy się numerami telefonów... Był moim najlepszym przyjacielem, choć tak właściwie nie wiedziałam, jak wygląda, ani nie znałam jego imienia. To właśnie z nim i całą grupką uciekłam. Zorientowałam się, że jest dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Jak się potem okazało on również czuł do mnie to samo. Byliśmy strasznie zakochaną w sobie parą. Ale nasze drogi musiały się rozejść, a mnie potem złapano. Nie miałam jak się z nim skontaktować, a po jakimś czasie zaczęła mnie dręczyć ta pustka w sercu. Na początku myślałam, że to tak po prostu, że mi przejdzie... Ale ona trwała, a ja nie wiedziałam dlaczego. Wczoraj zorientowałam się, że to z tęsknoty za Szarakiem. Wiem, że już prawdopodobnie nigdy więcej go nie zobaczę, a on jedyny najlepiej mnie rozumiał.
   Mama najwyraźniej słuchała mnie z zaciekawieniem. Wyjaśniła mi kilka spraw, po czym zrozumiałam, że to nie koniec świata i wszystko jeszcze może się ułożyć. Nie wiem czemu, ale poczułam się wtedy lekko, gdy jej o wszystkim opowiedziałam, a ona mnie pocieszyła. Jednak nie jest taka zła. Tym razem zachowała się jak prawdziwa mama. Później poprawił mi się nieco humor. Zrobiłyśmy zakupy i wróciłyśmy do domu. Szczerze mówiąc bawiłam się świetnie. Poza tym krótka przerwa od szkoły dobrze mi zrobiła.
   Jeszcze wszystko się ułoży... Ja to wiem.

Rozdział 17 - "Fioletowe włosy"

   W szkole nikt nie miał pojęcia o mojej ucieczce. Tylko Agnieszka o wszystkim wiedziała. Cieszyłam się, że nikomu o mnie nie powiedziała. Prawdziwa z niej przyjaciółka! Nadrobiłam zaległości. Tygodnie mijały normalnie, jak zawsze. Bezsensowne siedzenie na lekcjach, nauka do późna, nieprzespane noce... Nie rozmawiałam z rodzicami. Zamieniałam z nimi jedynie dwa słówka na cały dzień. Miałam rozprawę w sądzie pod koniec października. Nie zostałam zamknięta w poprawczaku, a rodzicom nie odebrano praw rodzicielskich. Co za idiotyzm! Za to naszą rodzinę będzie odwiedzać kurator, który wszystko ma nadzorować. Porażka...
   Wiele się zmieniło. Mama rzeczywiście poszła na odwyk, a tata szuka nowego mieszkania, bardziej luksusowego i większego. Z Szarakiem i resztą nie mam w ogóle kontaktu. Bardzo mnie to smuci.
   Droga ze szkoły nadal się nie zmieniła. Ciągle wracałam przez park. Jednak ścieżki były już całkowicie pokryte złotawo-brązowymi liśćmi, a drzewa wyglądały tak... Pusto. Słońce już nie przygrzewało, jak ostatnio, kiedy tędy przechodziłam. Było już zimno. Śnieżne dni zbliżały się wielkimi krokami. Lubiłam zimę. Ale teraz wydaje mi się, że będzie tym razem... Smutna...
   Wieczorem otrzymałam telefon. Nie wiedziałam, co z nim zrobić. Czy opłacało mi się zadzwonić do Szaraka? Do kogokolwiek? Czy odebraliby? Postanowiłam znaleźć odpowiedzi podczas spaceru. Pojechałam autobusem do centrum. Chodziłam bez celu po mieście rozmyślając nad wieloma sprawami. Zmieniłam się i wszyscy to dostrzegali. Stałam się cicha, zamknięta w sobie, zdołowana... Uśmiech na mojej twarzy był rzadkością.
   Nie zorientowałam się, gdy dotarłam do jakiegoś parku. Uświadomiłam to sobie, gdy dostrzegłam tablicę z zasadami zachowywania się na tym terenie. Było pusto. Cisza i spokój. Usiadłam na jednej ławeczce i rozejrzałam się dookoła. Następnie westchnęłam cicho, a z moich ust poleciała para. Wyjęłam telefon z kieszeni chcąc wykręcić numer do Wiki, Słowika, Bursztyna, czy Szaraka. Gdy znalazłam kogoś z nich w kontaktach od razu pomijałam. Nie wiem czemu... Może się czegoś bałam.
- Nie boisz się sama siedzieć w takim parku dziewczynko? - Z zamyślenia wyciągnął mnie czyjś głos.
   Spojrzałam na postać stojącą obok mnie. Była to wysoka dziewczyna o dużych piwnych oczach. Włosy miała długie i fioletowe. W nosie miała kolczyk. Jej cera była blada, miała mocny makijaż. Ubraną miała czarną czapkę, skórzaną szarą kurtkę, bordowe legginsy i glany. W dłoni trzymała papierosa.
- Nie boję się. - Odpowiedziałam na jej zadane pytanie.
- Wiesz, że nie jest to bezpieczna okolica?
- W takim razie, co ty tu robisz? Nie boisz się?
- Nie. - Dziewczyna uśmiechnęła się. - Mnie już i tak wszystko jedno.
- No widzisz... To tak, jak mnie.
- A co? Dzieje się coś?
- Ta... Życie.
- Witam w klubie. - Usiadła obok mnie. - Jak masz na imię?
- Oliwia.
- A ja Kornelia. Powiesz mi, co cię gryzie? No chyba, że nie chcesz...
   Patrzyłam chwilę na nią, po czym spuściłam wzrok na swoje kozaki i owinęłam się bardziej szalikiem. Ręce schowałam do kieszeni. Myślałam w ciszy, czy mogę jej o całej sprawie powiedzieć. Czy warto? Przecież w ogóle jej nie znałam... Kim ona właściwie była? Bo na grzeczną dziewczynkę, to ona nie wyglądała.
- U mnie jest kiepsko. - Przerwała ciszę. - Popełniłam przestępstwo i wsadzili mnie do poprawczaka. Wyszłam niedawno. Tydzień temu. Rodzice mają mnie za kryminalistkę, bo przeze mnie zginął człowiek. - Gdy to powiedziała serce szybciej mi zabiło. Spojrzałam na nią, a ona kontynuowała. - To miała być tylko zabawa. Z przyjaciółką wracałyśmy z imprezy, kiedy nagle dostrzegłam gościa, który zostawił swój motor i poszedł do sklepu. Korzystając z okazji obie wsiadłyśmy na pojazd. Ja prowadziłam. Doszło do tego, że miałyśmy wypadek, w którym ona zginęła... To była moja wina. Teraz całe życie mam spieprzone.
   Słuchałam tego wszystkiego, co mówiła. To straszne, co jej się przytrafiło. Stwierdziłam po chwili, że skoro ona mi powiedziała o swojej sytuacji, to może i ja też jej opowiem o tym, co zdarzyło się dwa miesiące temu.
- U mnie mama była alkoholiczką, a ojciec miał kochankę i całkowicie o mnie zapomnieli. - Zaczęłam. - Miałam tego dość. W Internecie poznałam swoje jedyne wsparcie. Ten chłopak stał mi się strasznie bliski. W końcu postanowiliśmy uciec całą grupę. Poznałam go osobiście... Miał na imię Damian. No i jeszcze Wiktoria, Szymon i Grzesiek... Oni też byli cudowni! Wiele nas różniło, ale łączyło jedno. Chcieliśmy uciec od naszych problemów. Mieliśmy przyczepę, dość sporo kasy. Byliśmy w Czechach, Austrii, Włoszech, Francji, Hiszpanii... I właśnie tam zakończyła się nasza przygoda. Policja złapała mnie, Wiktorię, Grześka i Szymona. Damiana już z nami nie było. Teraz moi rodzice zmieniają się dla mnie, a naszą rodzinę odwiedza kurator. Niby powinnam się cieszyć, że jest inaczej, ale... Tęsknię za moimi przyjaciółmi, a rodzicom nadal nie ufam. Chciałabym się skontaktować z kimś z tej ucieczki, ale coś mi nie pozwala tego zrobić.
   Kornelia słuchała mnie uważnie. Wyglądała tak, jakby chwilę analizowała całą moją sprawę. Wypaliła papierosa i westchnęła. Po chwili wstała i spojrzała na mnie.
- Idź do domu. - Powiedziała. - Tam wszystko przemyśl. Według mnie powinnaś zadzwonić do kogoś, kto jest ci najbliższy i się go poradzić. Ale wiesz co? Szczerze mówiąc zazdroszczę ci tego, że masz takie życie. Trzymaj się!
Uśmiechnęła się do mnie i poszła przed siebie. Miała rację. Powinnam była wrócić i to przemyśleć.
   Weszłam do domu. Od razu skierowałam się do pokoju. W głowie słyszałam ciągle głos Kornelii. "Zadzwonić do kogoś, kto jest mi najbliższy"... Agnieszka nie jest mi aż tak bliska, a poza tym już nieraz chciałam się u niej czegoś poradzić, a ona nie umiała mi pomóc. Chwyciłam telefon i wpisałam jakiś numer. Zrobiłam to całkiem nieświadomie.
- Halo? - Usłyszałam w słuchawce głos, przez który znieruchomiałam. Zadzwoniłam do najbliższej mi osoby...




Wiem miałam wrzucić ten rozdział wczoraj, ale byłam trochę zmęczona ^^" Przepraszam <3

piątek, 4 października 2013

Rozdział 16 - "Brak"

   Areszt. Któż by pomyślał, że kiedyś będę siedzieć za takimi kratkami i czuć się, jak więzień. Musiałam tu zostać przez dwadzieścia-cztery godziny. Zgodzono się, by później odebrać mnie do domu i mieć pod nadzorem do dnia rozprawy w sądzie. Zabrano mi telefon. Pewnie Wiki, Słowik i Bursztyn też tak mają... Nie możemy się ze sobą skontaktować. Najgorsze jest to, że nie jesteśmy w stanie poinformować o w wszystkim Szaraka.
   Przesiedziałam całą noc skulona w kącie. Przypominałam zombie... Po chwili wraz z policjantem przyszli po mnie rodzice. Zostałam wypuszczona z klatki, jak taki zwierzak, który jest adoptowany. Nie chciałam wracać do domu. Nie mogłam uwierzyć, że niby matka przestała pić, a ojciec odpuścił sobie kochankę.
   Wsiadłam do samochodu niechętnie. Jechaliśmy w ciszy. Gdy ujrzałam swoje szare bloki... Zrobiło mi się smutno. Ostatnio się z nimi żegnałam, a teraz widzę je ponownie. Miejsce, gdzie dorastałam. Weszliśmy do klatki i wjechaliśmy ciasną windą na szóste piętro. Mieszkanie siedemnaste... Czy przejść przez próg tego mieszkania?
   Nie chciałam wracać do tych wspomnień. Jednak weszłam do mieszkania. W małym przedpokoju powiesiłam swój płaszcz. Od razu poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Tata wniósł do mojego pokoju bagaż. Gdy tylko wyszedł ja szybko wyciągnęłam swojego laptopa i włączyłam go. Weszłam na Facebook'a i czat, gdzie poznałam Szaraka. Nikt nie był na nim dostępny. Na szczęście Facebook w tej sprawie jak zwykle nie zawodził. Agnieszka od razu do mnie napisała chcąc mnie opieprzyć.

Agnieszka: Czemu się ze mną nie kontaktowałaś?! Wiesz, jak się martwiłam idiotko?! Coś mi chyba obiecałaś, co nie?

Oliwia: Hej, widzimy się w szkole.

Agnieszka: ...
Agnieszka: Co?!

Oliwia: Wróciłam.

Agnieszka: Serio?! Dziewczyno! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Kiedy wróciłaś?

Oliwia: Dzisiaj.

Agnieszka: Ej... Co Ty tak dziwnie piszesz? Stało się coś? Rodzice Cię opieprzyli?

Oliwia: Nie. Cieszyli się, że wróciłam.

Agnieszka: No to o co chodzi?

Oliwia: Nie wróciłabym, gdyby nie policja...

Agnieszka: Złapali Cię?!

Oliwia: Ta... Muszę kończyć, ojciec mnie woła. Do zobaczenia!

Agnieszka: Cześć...

   Wstałam niechętnie i poszłam do kuchni, gdzie przy stole siedzieli moi rodzice. Wskazali mi na krzesło, żebym również usiadła. Nie zrobiłam tego, tylko oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce.
- Posłuchaj Oliwia... - Zaczął tata. - Rozumiemy, że popełniliśmy wiele błędów i przez naszą bezmyślność i głupotę bardzo cierpiałaś. Nie miałaś wsparcia u własnych rodziców. Za to bardzo cię przepraszamy. Ja skończyłem znajomość z Martą, a mama obiecała, że pójdzie na odwyk. Przeprowadzimy się do lepszego domu. Zaczniemy wszystko od nowa! Będzie tak, jak powinno być.
Słuchałam tego wszystkiego nie wierząc w ani jedno jego słowo. Idiota myślał, że jestem naiwna i się na to nabiorę. Phi! Widać było, że w ogóle mnie nie zna. Nie odpowiedziałam mu. Przemilczałam minutę patrząc się na nich bez żadnych emocji na twarzy.
- Kochanie rozumiem, że zrobiliśmy źle. - Powiedziała mama. - Naprawdę chcemy się poprawić. Mamy zamiar bronić cię przed sądem.
- Mogę i nawet trafić do poprawczaka. - Odparłam. - Byleby wam zabrali prawa rodzicielskie. Tacy ludzie, jak wy nie powinni mieć dzieci.
   Dostrzegłam wtedy w oczach matki smutek... Taki, którego jeszcze nigdy nie widziałam w niczyich oczach. Nie wiem, co wtedy poczułam. Coś jakby we mnie... Pękło? Zrobiło mi się jej żal, ale przecież ona robiła mi więcej krzywd! Jedno szczere zdanie nie rani jej podobnie, jak jej psychiczne i fizyczne znęcanie się nade mną.
   Przesiedziałam cały dzień w pokoju. Nie chciałam jeść. Siedziałam tylko przed komputerem i wyczekiwałam Szaraka na czacie. Telefonu nie miałam przy sobie, bo został schowany... Około siedemnastej wyszłam z pokoju. Ku mojemu zdziwieniu rodzice byli elegancko ubrani, jakby szykowali się do jakiegoś wyjścia. Spojrzeli na mnie z uśmiechem i wręczyli mi mały prezencik... Kogo ja będę okłamywać? Duży prezencik! Zajebisty prezencik! Sukienka, o której stale marzyłam! Nie ukryłam swojej radości, ale nie rzuciłam im się na szyję i tylko podziękowałam zwykłym "dzięki".
- Ubierz ją teraz i przygotuj się. - Powiedziała mama.
- Do czego? - Spytałam.
- Wychodzimy gdzieś...
   Rozum mi kazał być przeciwną temu pomysłowi, ale serce podpowiadało, że może być ciekawie. Tak więc ubrałam sukienkę, czarne baletki z cekinami, umalowałam się i spięłam włosy. Jechaliśmy do centrum miasta. W końcu znaleźliśmy się przed restauracją "Szkarłat". Weszliśmy do środka. Ściany były złotawe, a podłogę pokrywał krwisto czerwony dywan. Podeszliśmy do szefa sali, który wskazał nam nasze miejsce. Najwyraźniej było dla nas zarezerwowane. Wszędzie siedzieli eleganccy ludzie, biznesmeni, a nawet dostrzegłam kilka mniej znanych gwiazd, które dopiero rozpoczynały swoją karierę.
   Kelnerka podała nam menu, które było pełne różnych niezwykłych potraw. Wyglądały naprawdę apetycznie, ale były strasznie drogie!
- Stać nas na cokolwiek tutaj? - Spytałam.
- Oczywiście, bez problemu. - Odpowiedział tata uśmiechając się. - Przecież było nas stać na zarezerwowanie stolika w tej restauracji, a jest to przecież zadanie prawie niemożliwe dla ludzi ze złotówkami w portfelu.
   Zamówiłam sobie naleśniki z owocami. Wyglądały niesamowicie i były bardzo pyszne. Jednak gdy patrzyłam na rodziców coś mi nie pasowało... Byli jakby szczęśliwi... Śmiali się razem, rozmawiali ze sobą. Jak kochające się małżeństwo. Nawet ze mną rozmawiali normalnie! Wtedy ich przejrzałam.
- Co wy odwalacie? - Spytałam przerywając ich śmiech z opowiedzianego przez tatę suchego kawału.
- O co ci chodzi Oliwciu? - Zdziwiła się mama.
- Czy wy próbujecie mnie teraz przekonać do siebie? W takim razie powiem wam tyle, że wasz plan się nie powiedzie! Dalej was nienawidzę! Myślicie, że jestem, jak małe dziecko, któremu wystarczy dać lizaczka, żeby znów było szczęśliwe? Jesteście żałośni!
Wyszłam z restauracji, a po chwili rodzice poszli za mną. Tata szybko zapłacił rachunek, po czym oboje mnie dogonili. Próbowali mnie przekonać, żebym wróciła z nimi samochodem, ale ja ich zignorowałam. Wsiadłam do autobusu i po piętnastu minutach byłam w domu. Rodzice już na mnie czekali. Ja bez słowa poszłam do pokoju.
   Wybiła północ. Siedziałam w piżamie na łóżku trzymając laptopa na kolanach. Rozmawiałam z Agnieszką pisząc jej ile się działo i dokładnie opisywałam jej każdy dzień. Na drugim czacie ciągle nikogo nie było. Poczułam się samotna. Brakowało mi czegoś w sercu. Tylko czego? Przyjaciół? Tej wspaniałej ucieczki?





Kilka słów od Haribo:

Ten tego... Przepraszam bardzo, że długo nie wrzucałam rozdziałów! ;__; Wena całkowicie mnie opuściła (buuu~!). Ale wróciła i wreszcie mogę pisać dalej! :D W postaci moich przeprosin wrzucę jeszcze dziś rozdział 17 i 18 (yaaay~!) ^.^ Mam nadzieję, że chętnie je przeczytacie!
Pozdrawiam~

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 15 - "Kiepski los"

   W czasie drogi panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Czułam się tak, jakbyśmy się nie znali. Brakowało mi Szaraka na przednim siedzeniu. Postanowiłam pójść na tyły, by się położyć. Na kanapie leżała szara bluza. Zostawił ją? Nie rozmyślając dłużej położyłam się i przytuliłam bluzę Szaraka. Cały czas był na niej jego zapach. Po chwili zasnęłam.
   Obudziłam się w środku nocy. Bursztyn zatrzymał przyczepę, by ją zatankować. Drżałam z zimna, więc ubrałam bluzę Szaraka i przykryłam się kocem. Nagle podeszła do mnie Wiki.
- Źle wyglądasz. - Powiedziała. - Na pewno dobrze się czujesz?
- Szczerze mówiąc nie do końca... - Odpowiedziałam.
- Wiem co czujesz. Rozstania z ukochaną osobą nie są przyjemne...
   Wiki starała się mnie wesprzeć, ale mimo to nic mi to nie dało. Nadal czułam pustkę. Po chwili pojechaliśmy dalej. Usiadłam na swoim miejscu, skuliłam się i włożyłam słuchawki do uszu. Cicho słuchałam swojej ulubionej playlisty. Jechaliśmy prawie pustą ulicą. Podjechaliśmy na stację benzynową, by kupić sobie hot-dogi, bo przez Słowika wszystkich naszła na nie ochota. Lubię jeść, gdy mam doła. Wtedy zapominam na chwilę o swoich problemach.
   Czekałyśmy z Wiki na chłopaków. Kiedy dostrzegłyśmy, że już idą nagle pojawiło się trzech policjantów. Dwóch z nich po długim szarpaniu się z Bursztynem i Słowikiem aresztowali ich. Jeden podszedł do naszej przyczepy i otworzył drzwi.
- Koniec zabawy panienki, wychodzić! - Powiedział.
Czyżby tutaj kończyła się nasza ucieczka? Nie miałyśmy jak zwiać. Z drugiej strony stała policjantka.
   Wiki nie umiała walczyć, została aresztowana. Ja szarpałam się i biłam z policjantem, ale na próżno. Gdy w końcu wrzucił mnie do radiowozu zrezygnowana siedziałam spokojnie na tyłku.
   Nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. Gdy otworzyłam oczy powoli świtało. Zbliżaliśmy się do Czech. Jakim cudem tak szybko dojechaliśmy aż tutaj? Chociaż w sumie policja może łatwo przejechać na światłach, czy ominąć korki. Obok mnie siedziała Wiki. Cały czas spała. Przypomniały mi się wtedy te cudowne dni spędzone w przyczepie z całą naszą ekipą. I co teraz z nami będzie? Rozstaniemy się? Będę musiała wrócić do dawnego życia? A może wsadzą mnie do poprawczaka?
   Radiowóz ze Słowikiem i Bursztynem zatrzymał się na komisariacie w Opolu. Później jechał za nami. Tym razem z samym Bursztynem. Wiki widząc, że nie ma naszego kochanego przyjaciela, a jej szczególnie bliskiego zaczęła płakać. Później zatrzymaliśmy się w Krakowie, gdzie i na nią przyszedł czas.
   Dojechaliśmy do Warszawy. Radiowóz z Bursztynem pojechał dalej. Ja zostałam wprowadzona do gabinetu, gdzie siedziała starsza kobieta w mundurze policyjnym i... Moi rodzice. Matka rzuciła się na mnie z płaczem. Zaczęła mnie mocno przytulać i głaskać. Ojciec do niej dołączył. Nie poznałam ich. To na pewno moi rodzice? Po chwili starsza kobieta kazała nam usiąść.
- Nazywasz się Oliwia Włodarska, zgadza się? - Spytała.
- Tak. - Odpowiedziałam.
- Ja jestem Joanna Fiołek. Chciałabym z tobą pogadać o twoim wybryku. Uciekłaś z grupką nastolatków, u których ciężko w domu. Wiem, że sytuacja u ciebie była równie niemiła. Złagodzilibyśmy karę, gdyby nie fakt, że uciekłaś za granicę! To jest wręcz niedopuszczalne. Dlatego obawiam się, że możesz skończyć za to w poprawczaku. Myślę, że zdajesz sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji się znajdujesz.
- Tak.
- Zakończy się to z całą pewnością w sądzie rodzinnym. Tym czasem trafisz do aresztu. A z państwem muszę jeszcze pogadać. - Tu zwróciła się do moich rodziców.
   I tym oto sposobem powróciłam. Byłam ciekawa reakcji Agnieszki na informację o tym, że mnie tu sprowadzono. Teraz moje wcześniej szczęśliwe życie wróciło do starego, nudnego i okropnego punktu wyjścia.


Taki tam krótki rozdział ;) Właściwie nie mogłam się doczekać aż go napiszę. Szczerze w żadnym z miejsc zwiedzonych przez naszą ekipę nie byłam oprócz Wiednia xD Noo i Polski xD Ale nie ważne~
Jeszcze 5 rozdziałów prawdopodobnie i może jakiś special :3