Dziewczyna, która do nas dołączyła była naprawdę piękna. Miała długie kręcone blond włosy. Była zgrabna, szczupła i wysoka. Ubraną miała zwiewną białą bluzkę, czarne rurki i wysokie buty na obcasie. Szarak i Bursztyn od razu jej się przedstawili. Ja także wyszłam przed przyczepę się przywitać.
- Hej, jestem Oliwia. Możesz mówić mi Oli. - Powiedziałam z uśmiechem podając jej rękę.
- Wiktoria... - Odparła cicho. - Ale mów mi Wiki.
Widziałam w jej błyszczących brązowych oczach zakłopotanie. Wyglądała mi na nieśmiałą dziewczynę.
Wsiedliśmy do przyczepy i odjechaliśmy. Naszym kolejnym celem było Opole. Czekał tam na nas ostatni uczestnik naszej ucieczki. Przez całą drogę ja, Szarak i Bursztyn gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Wiki tylko czasem odpowiadała jednym zdaniem, kiedy o coś ją pytaliśmy. Wyglądała na trochę zagubioną... Mieliśmy kolejny postój. Poszliśmy do McDonald'a. Wyszłam na chwilę z Wiki na świeże powietrze. Piłyśmy kawę i obserwowałyśmy przejeżdżające samochody. Postanowiłam przerwać tę krępującą ciszę.
- Tak właściwie... Dlaczego chciałaś uciec? - To pytanie najwyraźniej ją zaskoczyło.
- Rodzice niezbyt się mną interesowali... - Odpowiedziała. - Poza tym ostatnio trochę przegięli.
- To znaczy?
- Oni są bogatymi ludźmi. Mają naprawdę mnóstwo kasy, co za tym idzie mogą wejść na każdą imprezę dla gwiazd i poznają tam innych bogaczy, czy słynne osoby. Ostatnio wzięli mnie ze sobą na jedno przyjęcie. Chcieli mnie przedstawić pewnemu chłopakowi. To był syn śpiewaczki operowej i reżysera. Był naprawdę przystojny, ale... Spędzone z nim trzy godziny były strasznie nudne! Nie mogłam z nim pogadać o czymś normalnym. Był sztywny i... Taki jakby poważny. W drodze do domu rodzice mi powiedzieli, że za parę lat zafundują nam ślub i wesele. Byłam zszokowana. Myślałam, że wzięli mnie po to, by mnie tylko z nim poznać, a nie swatać! Niestety im zależy tylko na kasie, a nie moim szczęściu. Poza tym zakazali mi się spotykać z moim chłopakiem. Szymon był wspaniały! Może i pochodził z biednej rodziny i wyglądał trochę mrocznie, ale kochałam go... Za jego poczucie humoru, romantyzm, czułość. Naprawdę wspaniały chłopak. Ale kiedy zabronili mi się z nim widywać po prostu nie mogłam tego znieść. Spotykaliśmy się często tak, czy siak. W końcu rzadko bywają w domu. Pewnego wieczora byłam umówiona z Michałem, tym nudziarzem, z którym mnie swatali. Nie spodziewałam się, że gdy odprowadzi mnie do domu będzie mnie całować! Co gorsza Szymon to wszystko widział. Powiedział, że z nami koniec. Później dowiedziałam się, że moi rodzice zapłacili Michałowi za to, by mnie pocałował i napisali do Szymona z mojego telefonu SMS'a, by przyszedł pod mój dom. Zrobili to, by mój szczęśliwy związek się rozpadł. Bez niego... Moje życie nie ma żadnego sensu! Szymon był jedyną bliską mi osobą! Musiałam uciec... Po prostu nie byłam w stanie spojrzeć w oczy rodzicom. Durni oszuści!
Słuchałam całej tej historii bardzo uważnie. Byłam naprawdę zaskoczona. Kiedy zobaczyłam na policzkach Wiki łzy nie mogłam się powstrzymać. Musiałam ją przytulić. Ona wtuliła się we mnie, a ja pogłaskałam ją po głowie.
- To okropne, co zrobili twoi rodzice... - Wyszeptałam.
Po chwili wyjechaliśmy w dalszą drogę. Zauważyłam, że po naszej rozmowie Wiki stała się bardziej śmiała. Częściej się udzielała, śmiała się z nami... Była naprawdę miła atmosfera. W końcu dojechaliśmy pod mały drewniany domek. Wyszedł z niego chłopak. Wyglądał tak, jakby nie chciał kogoś obudzić i cichutko zamknął za sobą drzwi. Wyszliśmy mu na przywitanie.
- Hej, Oli jestem. - Przedstawiłam mu się, kiedy Szarak i Bursztyn w międzyczasie włożyli jego bagaż do przyczepy.
- Cześć, Słowik. Miło mi. - Powiedział.
Wydawał się być sympatyczny. Miał brązowe włosy, piwne oczy i piegi na nosie. Ubrany w sweter w czerwono-niebieskie paski i dżinsy. Był bardzo chudy i nieco niższy ode mnie.
Na przywitanie wyszła mu też Wiki. Słowik na jej widok się zarumienił i otworzył szeroko oczy.
- Cześć. - Uśmiechnęła się. - Mam na imię Wiktoria. Ale mów mi Wiki.
- H-hej... - Słowik zaczął się jąkać i ucałował jej rękę, niczym dżentelmen. - Szymon jestem... Ale mów mi Słowik... A-albo mów na mnie tak, jak ci to odpowiada!
- Szymon to ładne imię... Miło mi się z kimś kojarzy.
- Wiktoria też jest ładne! Ty cała jesteś bardzo ładna!
- Dziękuję.
Przyglądałam się im chwilę i stwierdziłam, że Słowik wygląda komicznie, kiedy próbuje zarywać do Wiki. A więc wszyscy w tej grupie się bardzo różnią. Podobało mi się to.
Wyjechaliśmy w kierunku Czech. Droga zajęła nam godzinę. Zatrzymaliśmy się na chwilę w Mieście Albrechcice. Były tam przepiękne budynki. Wszystko obserwowałam z zapartym tchem. Zrobiłam zdjęcie jednego kościoła i wysłała Agnieszce SMS'em dopisując, że jestem już w Czechach i wszystko jest okej. Jechaliśmy w kierunku Pragi. Mieliśmy dojechać około siedemnastej, ale pech chciał, że złapaliśmy gumę. Bursztyn zjechał na bok i od razu zobaczył, co jest nie tak. Niestety nie mieliśmy zapasowych opon. Doprowadziło to do małej awantury pomiędzy Szarakiem, a Bursztynem. Ostatecznie oboje chcieli udać się do wsi, która znajdowała się niedaleko. Kazali mnie, Wiki i Słowikowi zostać i pilnować przyczepy.
Czekaliśmy na nich dość długo. Powoli się niepokoiliśmy, gdzie mogą się podziewać. Chcąc trochę rozluźnić atmosferę zapytałam Słowika, dlaczego chciał uciec.
- Mieszkałem z wujkiem. - Zaczął. - On jest narkomanem... Dość często bywał agresywny w stosunku do mnie. Nie mogłem tego znieść, więc kiedy poznałem Szaraka na czacie i opowiedział mi o tej ucieczce stwierdziłem, że to będzie najlepszy pomysł, by się w końcu uwolnić od wujka. Nie myliłem się. Cieszę się, że was wszystkich poznałem.
- Właśnie Oli! - Powiedziała Wiki. - A ty czemu uciekłaś?
- Ja? - Byłam troszkę zaskoczona, ale postanowiłam jednak opowiedzieć im o mojej sytuacji. - Rok temu moja mama popadła w alkoholizm. Tata próbował wysłać ją na odwyk, ale nie udawało mu się to. Później znalazł sobie w pracy kochankę. Wolał przebywać z nią, niż ze mną. Szukałam wsparcia u swojej przyjaciółki, ale nie umiała mi pomóc. Więc poznałam przypadkowo Szaraka. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pisałam z nim każdego dnia przez cały rok. A kiedy moi rodzice przegięli Szarak powiedział mi o ucieczce. Więc też dołączyłam.
Szczerze mówiąc poczułam się lepiej, kiedy poznałam już ich historie, a oni moją. Wszyscy mieliśmy problemy w domu. Po co się z nimi męczyć, skoro można rozpocząć życie na nowo? Nagle przyszedł do mnie SMS od Agi.
"Cieszę się, że nic ci nie jest! Uważaj na siebie. Całuski ;*"
To było bardzo miłe. Wiedziałam, że dalej jest na mnie wkurzona, ale też zrozumiała, że musiałam to zrobić.
Godzina osiemnasta. Było już ciemno i zaczął padać deszcz. Zaczęliśmy się poważnie martwić o Szaraka i Bursztyna. W końcu postanowiłam się z nimi jakoś skontaktować. Niestety nie było zasięgu. Powiedziałam Wiki i Słowikowi, by zostali. Wyglądali na przerażonych, kiedy odeszłam i zostawiłam ich samych w tej przyczepie. Ruszyłam w kierunku wsi, gdzie Szarak i Bursztyn szukali jakiejś pomocy. Obawiałam się, że mogę zabłądzić. Zasięgu ciągle nie było. Nagle dostrzegłam w ciemności zbliżające się do mnie trzy osoby. Bałam się i nie wiedziałam, czy uciekać, czy iść dalej przed siebie. A jeżeli ci goście są niebezpieczni i dopadli Szaraka i Bursztyna? Im bliżej byli tym bardziej się trzęsłam. Nie wiedziałam, czy to ze strachu, czy z zimna, bo oczywiście tak się spieszyłam, że zapomniałam ubrać płaszcz. Po chwili zobaczyłam twarze tej trójki.
Akcja nabiera tempa - to bardzo dobrze... Po tych przeczytanych trzech rozdziałach stwierdzam, że piszesz całkiem nieźle ;] Na całe szczęście - zero błędów stylistycznych i ortograficznych. Chwała Ci za to ;] nawet literówki się nie zdarzają, ja nad literówkami zapanować czasami nie mogę, a Tobie, pomimo tego, że piszesz dłuższe rozdziały niż ja, udaje się to bez najmniejszych wątpliwości ;)
OdpowiedzUsuńStaram się ;D Wielkie dzięki za te komentarze <3
Usuń