środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 2 - "Ucieczka"

   Przez całą noc nie mogłam spać. Byłam zbyt podekscytowana moją ucieczką. O czwartej powoli świtało. Wiedziałam, że Szarak i jego kolega już wyjeżdżają i za dwie godziny będą pod moim blokiem. Wtedy już nawet nie zmrużyłam oka. Czułam, że byłam zmęczona i głodna, ale to mi nie przeszkadzało. Postanowiłam więc nie marnować czasu i ogarnęłam się biorąc długi, zimny prysznic. Potem ubrałam się tak, jak za zwyczaj - kozaki, czarne rurki, szeroka koszulka z krótkim rękawkiem. Posłuchałam muzyki, wypiłam kawę i około piątej trzydzieści przyszedł do mnie SMS od Szaraka.
"Jesteśmy w Warszawie. Wyślij mi adres. Wkrótce podjedziemy! :)"
   Odpisałam szybko podając swój adres. Wtedy myślałam, że eksploduję ze szczęścia! Niecierpliwie chodziłam po pokoju i wpatrywałam się co sekundę w okno z nadzieją, że zobaczę przyczepę. Jeszcze nigdy się tak niecierpliwiłam! Po chwili przyszedł kolejny SMS.
"Za trzy minuty będziemy pod twoim blokiem! Lepiej już wyjdź na zewnątrz."
Miałam wtedy ochotę piszczeć z radości, ale nie mogłam obudzić matki. Pewnie znów zrobiłaby mi jakąś krzywdę. Ojca znów nie było na noc w domu, co tym razem mi odpowiadało. Z resztą ten bezczelny typ mnie już nie obchodził! Uderzył własne dziecko i nawet nie przeprosił. Wolał pójść do swojej kochanej Marty.
   Nie rozmyślałam dłużej. Zarzuciłam jedynie na siebie swój brązowy płaszcz, wzięłam torbę z rzeczami i cichutko się wymknęłam z domu. Gdy wyszłam z klatki od razu zauważyłam podjeżdżającą przyczepę. Uśmiechnęłam się nieświadomie, gdy zatrzymała się tuż przede mną. Drzwi od pojazdu się otworzyły i wyszedł z niego chłopak, nieco wyższy ode mnie. Włosy miał brązowe, trochę rozczochrane. Jego oczy były zielone. Niby takie zwykłe, ale miały w sobie coś, co szczególnie przyciągnęło moją uwagę... Ubraną miał szarą bluzę z kapturem, dżinsy i zwykłe czarne trampki. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Na żywo jesteś ładniejsza niż na zdjęciach. - Poznałam ten głos. To był Szarak! Miałam ochotę go uściskać, ale uznałam, że to może być nie na miejscu, więc się powstrzymałam.
- Dziękuję, ty też jesteś ładniejszy, niż to sobie wyobrażałam. - Odparłam.
   Z przyczepy wysiadł drugi chłopak. Wyglądał na starszego od nas. Był wysoki i umięśniony. Jego ręce były całe wytatuowane. W uszach miał tunele. Wyglądał troszkę groźnie. Podszedł do mnie i przedstawił się.
- Cześć. Jestem Bursztyn.
- Hej... Oliwia, ale możesz mi mówić Oli. - Powiedziałam uśmiechając się.
   Weszłam do przyczepy. Była wspaniała! Właśnie taka, jak ją sobie wyobrażałam. Usiadłam na swoim miejscu, a po chwili Bursztyn odpalił pojazd. Wtedy poczułam się trochę dziwnie... Zatęskniłam, choć nawet nie ruszyliśmy z miejsca. Nie było mi tęskno za rodzicami. Bardziej za kolegami i koleżankami ze szkoły... Za Agnieszką, za moim podwórkiem, gdzie dorastałam. Wiedziałam, że już nie zobaczę tego miejsca. Na dodatek towarzyszył mi jakby... Strach przed nieznanym.
   W końcu wyjechaliśmy. Bursztyn puścił płytę AC/DC. Czułam się wtedy wspaniale. Dobre towarzystwo, dobra muzyka, adrenalina... To było coś niesamowitego! Po chwili Szarak się do mnie odwrócił.
- Wyglądasz na zmęczoną. - Powiedział.
- Cóż... Nie mogłam spać. - Odparłam.
- Więc prześpij się teraz. Właśnie zmierzamy do Krakowa po koleżankę. Trochę czasu to zajmie.
- No dobrze...
Ostatecznie zasnęłam po paru minutkach.
   Obudziłam się około ósmej. W radiu cicho leciały utwory rockowe, a na zewnątrz widziałam malowniczą wieś. Ogromne pola, łąki, w oddali domki... Wszystko zalane promieniami słońca. Było mi troszkę gorąco, więc ściągnęłam płaszcz, a gdy to zrobiłam Bursztyn powiedział:
- Oho! Śpiąca królewna już się obudziła.
Zaśmiałam się cicho. Szarak znów się do mnie odwrócił.
- Jak się spało? - Zapytał tym swoim troskliwym tonem, który uwielbiałam.
- Bardzo dobrze. - Odpowiedziałam z uśmiechem. - Daleko jeszcze do Krakowa?
- Jeszcze trochę drogi nas czeka, ale jakoś za około dwie godziny dojedziemy.
- Czy to trochę nie ryzykowne zgarniać tę dziewczynę w południe? Jeszcze ktoś zobaczy!
- Mieszka na przedmieściach Krakowa. Jej rodzice rzadko przychodzą do domu. Nikt nie zauważy, że zniknęła.
- Ale mimo wszystko jest ryzyko!
- Bardziej ryzykowne było zgarnianie ciebie. W końcu mieszkasz na osiedlu, gdzie każdy sąsiad mógł cię zobaczyć.
Szarak miał rację. Z resztą on zawsze ją ma.
   Mijały godziny. Dostałam kilka SMS'ów od Agi. Była wkurzona. Po chwili Bursztyn podjechał na stację benzynową, a ja skorzystałam z okazji postoju i zadzwoniłam do niej. Odebrała od razu.
- Oliwia do jasnej cholery! - Wrzasnęła do słuchawki. - Nie mów mi, że wyjechałaś!
- Wyjechałam. - Powiedziałam spokojnym głosem.
- Nie żartuj sobie! Gdzie teraz jesteś?
- Za niedługo będę w Krakowie.
- Czy ty mówisz serio?
- Tak. Jestem całkiem poważna.
- Dziewczyno! Tobie aż tak źle tutaj było?!
- Przecież ci mówiłam, że tak. Nie mogłam tego znieść. Teraz czuję się wreszcie szczęśliwa! Myślę, że to rozumiesz... W końcu sama kiedyś mi mówiłaś, że dla ciebie liczy się moje szczęście, prawda?
- No tak...
- Więc teraz też się zachowaj, jak przyjaciółka i mnie nie wydaj. Proszę cię.
- Ech... Dobra... Ale pod jednym warunkiem! Masz ze mną utrzymywać stale kontakt i o wszystkim mnie informować!
- Nie ma sprawy. Dziękuję ci, jesteś wspaniała!
- A ja jestem na ciebie obrażona!
- Za co? Że podjęłam własną decyzję?
- Nie!
- No więc... O co ci chodzi?
- Nawet się ze mną nie pożegnałaś!
   Po rozmowie z Agą zrobiło mi się lżej na sercu. Dojechaliśmy do Krakowa. Po pewnym czasie podjechaliśmy pod dużą willę, gdzie zatrzymaliśmy się. Szarak wtedy do kogoś zadzwonił.
- Czekamy już na ciebie. - Powiedział.
Po chwili z willi wyszła dziewczyna.

1 komentarz:

  1. Hmm ciekawe co przydarzy im się podczas podróży i gdzie w ogóle się udają.
    Czytam dalej ;]

    OdpowiedzUsuń