Nastał ranek. Zjedliśmy śniadanie w gronie rodziny Nowaków. Tego dnia poznałam młodszego brata Nadii - Pavela. Po posiłku podziękowaliśmy za nocleg i prowiant, który dostaliśmy od pani Ludmily i udaliśmy się do przyczepy. Na szczęście była nienaruszona. Bursztyn wymienił koła, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Dojechaliśmy do Pragi. To miasto było naprawdę duże i piękne. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, gdzie Bursztyn zatankował przyczepę, a także dokupił trochę benzyny na wypadek, gdybyśmy w czasie drogi potrzebowali zapasu. Zatrzymaliśmy się na chwilę w małej knajpce, gdzie razem z Wiki zamówiłyśmy kawę. Szarak tłumaczył nam szczegóły dalszej drogi.
- Będziemy jechać przez Austrię, co zajmie nam około pięciu godzin. - Mówił. - Powinniśmy tam być na piętnastą. Stamtąd pojedziemy do Włoch i dojedziemy dopiero w nocy, więc będziemy mieć postój do pewnego czasu. Muszę załatwić tam jedną sprawę.
- Jaką? - Spytał Słowik.
- Nie ważne... Lepiej żebyśmy się pospieszyli, bo im więcej czasu marnujemy, tym dłużej będziemy jechać.
Tak też zrobiliśmy. Po wypiciu kawy ruszyliśmy w dalszą drogę. Powoli żegnaliśmy się z Czechami. Niestety robiło się nudno, więc ja, Wiki i Słowik zagraliśmy w karty. Zauważyłam, że ta dwójka dobrze się dogaduje i że uroczo razem wyglądają. Wtedy przypomniała mi się ostatnia noc, kiedy usłyszałam, co mówił Szarak. Znów zaczęłam się dołować, więc by nie wyglądać, jak największe nieszczęście poszłam po prostu spać.
Obudziłam się około czternastej. Wyjeżdżaliśmy już z Czech. Austria była tuż, tuż. Spojrzałam na telefon. Dostałam dwie wiadomości od Agi. W pierwszym opisała akcję dwóch kolegów z naszej klasy, co poprawiło mi humor. Natomiast drugi brzmiał tak:
"Jak tam Oli? Gdzie już jesteś? Na końcu świata? Hehe :) Tęsknię bardzo! Kocham cię moja przyjaciółeczko ;*"
Nie chciałam, by się martwiła, więc od razu odpisałam.
"Za niedługo będziemy w Austrii. Jestem trochę zdołowana, ale twoje SMS'y poprawiły mi nastrój! Cieszę się, że jednak o mnie pamiętasz ;) Ja za tobą też tęsknię! Całuję ;*"
Wszyscy zgłodnieliśmy, więc zjedliśmy pyszne ciasto od pani Ludmily. Było naprawdę znakomite! Później panowała strasznie przyjemna atmosfera. Zaczęliśmy śpiewać durne pioseneczki i grać w śmieszne gry. Przez chwilę zapomniałam o całej sytuacji z Nadią i Szarakiem.
W końcu dojechaliśmy do Austrii. Jechaliśmy przez piękny Wiedeń. Widziałam pałac Shonbrunn, który wyglądał naprawdę niesamowicie! To miejsce było wspaniałe. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spodoba mi się Austria. Aż żal było stąd wyjeżdżać. Mieliśmy tylko chwilkę postoju, bo Słowikowi nagle zrobiło się niedobrze i musiał odpocząć w jednej knajpce przy drodze. Wypił wodę, a gdy poczuł się lepiej ruszyliśmy dalej.
Było już ciemno. Znajdowaliśmy się na granicy Austrii. Włochy były coraz bliżej. Niestety Bursztynowi zamykały się oczy, a tylko on dobrze prowadził, więc zatrzymaliśmy się przy małym lasku. Od razu zasnął, a po chwili przysnęła też Wiki oparta głową o Słowika. Nagle Szarak gdzieś wyszedł i poprosił, żebym mu potowarzyszyła. Weszliśmy w głąb lasku i przysiedliśmy na kamieniach na małym wzgórzu. Było stąd widać całą oświetloną ulicę.
Szarak wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.
- Też chcesz? - Spytał wskazując na białą paczuszkę.
- Nie palę. - Odpowiedziałam.
Zapadła chwila ciszy. Patrzyłam raz na swoje buty, a raz na dym papierosowy, który tworzył różne piękne wzory.
- Słuchaj Oli... - Zaczął Szarak. - Jest sprawa.
- To znaczy? - Spojrzałam na niego.
- Widziałem cię wczoraj na ławce w ogrodzie. Słyszałaś pewnie całą dyskusję z Nadią, co nie?
- Ach... Tak... Sorki, wiem, że nie powinnam była podsłuchiwać...
- Ależ nic się nie stało.
- Ale ja i tak głupio się czuję!
- Ja myślę, że to nie przez to, tylko z innego powodu. Cały dzień praktycznie nie zamieniłaś ze mną słowa. Myślisz, że nie wiem, co cię dręczy?
- A wiesz?
- Dziewczyno! To, że poznałem cię przez Internet, nie znaczy, że nie wiem, kiedy jesteś zdołowana z danego powodu. Ale wolałbym, żebyś sama mi powiedziała, o co właściwie chodzi.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Fakt... Szarak rzeczywiście znał mnie na wylot, pomimo tego, że poznał mnie przez zwykły czat. Nie mogłam mu powiedzieć o tym, co do niego czuję. Musiałam go skłamać... Ten pierwszy raz.
- Usłyszałam, że mówiłeś o kimś, kto ci się podoba. - Zaczęłam. - Nigdy mi nie mówiłeś, że masz kogoś na oku. Trochę mi z tego powodu smutno. Myślałam, że wiem o tobie wszystko, tak jak ty o mnie.
- Jak widzisz jest inaczej. - Odparł. - Poza tym ty nie wiesz o mnie wszystkiego. Nie znasz mojego imienia na przykład. Więc informacja o tym, że kogoś kocham jest podobną tajemnicą. Być może kiedyś ją poznasz... W swoim czasie.
- Wybacz, że się narzucam, ale czy mógłbyś mi coś powiedzieć o tej osobie?
- To naprawdę fajna dziewczyna. Ładna, mądra, słodka, zabawna... Jest też silna i twarda. Jednak jeszcze jej nie powiedziałem, o tym, co do niej czuję. Obawiam się, że mnie wyśmieje.
- Niby dlaczego?
- Dość krótko się znamy. Ale to nieistotne. Chciałbym tylko, żebyś już nie była smutna. Bez ciebie nie ma zabawy! Dlatego uśmiechnij się dla mnie. Okej?
- Okej. - Na mojej twarzy od razu zagościł szczery uśmiech.
Wróciliśmy do przyczepy, gdzie wszyscy słodko spali. Ja i Szarak mieliśmy zbyt dużo energii, więc przegadaliśmy ten czas. Około dwudziestej-pierwszej obudził się Bursztyn i od razu ruszyliśmy dalej w drogę. Przy okazji wstąpiliśmy do małej kawiarni, gdzie zamówiliśmy dużo kawy na drogę. Kochane Włochy! Spodziewajcie się nas wkrótce!
piątek, 30 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
Rozdział 4 - "Zazdrość?"
To był Szarak i Bursztyn! Razem z nimi szedł jakiś mężczyzna. Wszyscy nieśli opony zapasowe.
- Oli! Co ty tu robisz? - Spytał Szarak.
- Jak to "co"? - Wkurzyłam się trochę. - Nie ma was od kilku godzin! Martwiliśmy się!
- Był mały problem z dogadaniem się z panem Nowakiem. Jak się okazuje Polski nie jest aż tak bardzo podobny do Czeskiego. Ale jego córka doskonale zna nasz język i udało nam się zdobyć koła.
- Aha, to świetnie.
- Poza tym stwierdziliśmy, że teraz nie ma sensu dalej jechać. Jest ciemno i za chwilę będzie burza. Pan Nowak zaproponował nam nocleg. Ma duży dom, więc nas pomieści.
Ostatecznie opony zamknęliśmy w przyczepie. Postanowiliśmy poczekać do rana z ich zmianą. Udaliśmy się za panem Nowakiem do jego domu. Z zewnątrz wyglądał całkiem normalnie. Aż mnie zdziwiło to, że jest tak duży, a rodzina składa się tylko z czterech osób. Gdy weszliśmy na przywitanie przyszła nam pani Nowak. W rękach miała ręczniki. Mówiła coś po czesku... Głównie zrozumiałam, że ma na imię Ludmila. To była niska kobieta. Jej długie blond włosy były związane w warkocz. Wyglądała na czterdziestkę, albo troszkę więcej. Wręczyła nam ręczniki i powiedziała, żebyśmy się rozgościli. Po chwili krzyknęła "Nadia".
Wtedy po schodach zeszła śliczna dziewczyna. Ubraną miała fioletową sukienkę na ramiączkach. Jej czarne włosy były idealnie proste, a grzywka na bok zasłaniała trochę prawe brązowe oko. Uśmiechnęła się do nas i powiedziała:
- Cześć! Jestem Nadia. Chodźcie za mną, zaprowadzę was do waszych pokoi.
Udaliśmy się za nią po schodach na piętro. Każdemu z nas wskazała pokój. Postanowiłam skorzystać z okazji i poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Wreszcie po tylu godzinach podróży mogłam się odświeżyć. Po paru minutach wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Oczywiście byłam na tyle inteligentna, by nie zamknąć na klucz drzwi i do łazienki nagle wszedł Szarak. Oboje staliśmy jak wryci i byliśmy w siebie wpatrzeni. Ja cała się zarumieniłam, po czym nawrzeszczałam na niego.
- Czy ty nie umiesz do jasnej cholery pukać?!
- Pukałem, ale się nie odzywałaś, więc stwierdziłem, że jest wolne... - Powiedział dziwnym tonem, po czym zauważyłam, że jego oczy skierowane są na moje zasłonięte ręcznikiem ciało.
Bardzo mnie to zawstydziło, ale za razem poczułam coś dziwnego... Myśl o tym, że stoję przed nim prawie naga, a on rozbierał mnie wzrokiem powodowało u mnie lekkie dreszcze. W końcu jednak wróciłam na ziemię.
- Mogę się spokojnie ubrać, czy wolisz mi towarzyszyć? - Spytałam, na co on cały się zarumienił.
- Sorki! Już idę! - Wyjąkał, po czym szybko opuścił łazienkę.
Ja dla pewności zamknęłam drzwi na klucz, żeby przypadkiem Słowik, albo Bursztyn nie wszedł do pomieszczenia. Szybko się ubrałam i poszłam do pokoju.
Podłączyłam laptopa, by zaprosić do znajomych na moim ulubionym czacie Słowika, Wiki i Bursztyna. Co, jak co, ale kontakt zawsze trzeba mieć na wypadek rozpadu naszej ekipy. Następnie weszłam na facebook'a. Miałam pięć wiadomości od Agi. Pisała, jak to tęskni i opisała mi, co działo się w szkole. Kiedy odpisałam, ona od razu wyświetliła moją odpowiedź. Pisałyśmy godzinę, gdy nagle ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę! - Zawołałam.
Do pokoju weszła Nadia. Nie jestem lesbijką, ale wyglądała wtedy naprawdę seksownie! Miała na sobie tylko fioletowy stanik w białą koronkę i czarne krótkie spodenki. Wtedy stwierdziłam, że jej nogi są naprawdę długie i że ma niesamowity biust. Poczułam się trochę, jak dziewczyna z kompleksami...
- Nie przeszkadzam? - Spytała. Szczerze mówiąc jej czeski akcent brzmiał uroczo.
- Ależ skąd! - Odpowiedziałam uśmiechając się.
Usiadła na łóżku naprzeciwko mnie.
- Jesteś Oliwia, zgadza się?
- Tak, tak.
- Ładne imię. Ty ogółem jesteś bardzo śliczna. Na pewno masz jakiegoś chłopaka.
- Cóż... Nie mam, ale to miłe, co mówisz.
- Serio nie masz? Aż się dziwię!
- Miałam kiedyś, ale to długa historia. Teraz podoba mi się ktoś inny.
- Och! Ale jednak znasz się na rzeczy. Wiesz pewnie, jak rozkochać w sobie faceta, co nie?
- No mniej więcej, a co?
- Jest taki jeden... Spodobał mi się od razu, gdy tylko go zobaczyłam. On jest strasznie uroczy i uprzejmy... I taki przystojny! Ideał! Ale nie wiem, jak go zainteresować swoją osobą, a zależy mi na nim.
- Najlepiej go zagadaj.
- Ale wstydzę się!
- Czego? Przecież to nic trudnego! Na pewno go zauroczysz, jeśli będziesz śmiała. Oczywiście musisz pamiętać o kontakcie wzrokowym, szczerym uśmiechu i małych uwodzicielskich gestach, jak na przykład lekkie odrzucanie kosmyków włosów na plecy.
- I to na pewno podziała?
- Raczej tak.
- Rany... Dziękuję Oliwia! Twoje rady na pewno mi się przydadzą!
Następnie wyszła radośnie z pokoju. Nagle na czacie pojawiło się powiadomienie, że Wiki przyjęła moje zaproszenie. Dla żartu do niej napisałam, mimo iż mogłam się do niej przejść, bo jej pokój znajdował się na końcu korytarza. Po chwili zachciało mi się pić, więc udałam się do kuchni, gdzie nalałam sobie wody. Kiedy wracałam zauważyłam, że drzwi od pokoju Szaraka są otwarte. Przypadkowo zerknęłam tam i dostrzegłam Nadię, która ze słodkimi oczętami i niewinnym tonem głosu rozmawiała z Szarakiem. Nagle przejechała palcem po jego klatce piersiowej i jeszcze bardziej się do niego przybliżyła. Poczułam się wtedy bardzo dziwnie. Byłam smutna i wkurzona zarazem. Zawstydziłam się, gdy Szarak mnie dostrzegł stojącą, jak idiotka w drzwiach, więc szybko poszłam do swojego pokoju.
Co to mogło być za uczucie? Zazdrość? Ale dlaczego? Przecież nic mnie z Szarakiem nie łączy. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Włożyłam słuchawki do uszu i próbowałam zasnąć z głośną muzyką. Niestety, gdy tylko zamykałam oczy cały czas widziałam podlizującą się Nadię i to jej dziwne spojrzenie... Po chwili sobie uświadomiłam, że to ja jej doradziłam, jak zarywać do chłopaka, ale skąd mogłam mieć pojęcie, że podoba jej się właśnie Szarak?! Postanowiłam wyjść na chwilę na podwórko, by ochłonąć.
Usiadłam na ławeczce w ogrodzie. Nagle usłyszałam głosy nad sobą. Wtedy się zorientowałam, że na balkonie nade mną jest Szarak i Nadia! Zaczęłam podsłuchiwać ich dyskusję.
- Chciałabym, żebyśmy się lepiej poznali i być może przenieśli naszą znajomość na wyższy poziom. - Mówiła czarnowłosa. - Co ty na to?
- Sorki Nadia, ale niestety musisz sobie odpuścić. - Odparł jej Szarak.
- Co? Dlaczego?!
- To nie będzie miało sensu. Ja mam zamiar ruszyć dalej w drogę. Nie zostanę tutaj. Poza tym związki na odległość mnie nie kręcą, więc nie rób sobie nadziei.
- Ale może jednak?
- Nie, nie... Ja i tak już mam kogoś, kto wpadł mi w oko.
Później już nic nie słyszałam. Mimo wszystko nadal coś mnie ściskało w sercu... Czyli Szarak już był kimś zainteresowany. Co ja sobie właściwie myślałam? Przez rok uważał mnie tylko za przyjaciółkę, a ja głupio przez Internet... Zakochałam się w nim...
- Oli! Co ty tu robisz? - Spytał Szarak.
- Jak to "co"? - Wkurzyłam się trochę. - Nie ma was od kilku godzin! Martwiliśmy się!
- Był mały problem z dogadaniem się z panem Nowakiem. Jak się okazuje Polski nie jest aż tak bardzo podobny do Czeskiego. Ale jego córka doskonale zna nasz język i udało nam się zdobyć koła.
- Aha, to świetnie.
- Poza tym stwierdziliśmy, że teraz nie ma sensu dalej jechać. Jest ciemno i za chwilę będzie burza. Pan Nowak zaproponował nam nocleg. Ma duży dom, więc nas pomieści.
Ostatecznie opony zamknęliśmy w przyczepie. Postanowiliśmy poczekać do rana z ich zmianą. Udaliśmy się za panem Nowakiem do jego domu. Z zewnątrz wyglądał całkiem normalnie. Aż mnie zdziwiło to, że jest tak duży, a rodzina składa się tylko z czterech osób. Gdy weszliśmy na przywitanie przyszła nam pani Nowak. W rękach miała ręczniki. Mówiła coś po czesku... Głównie zrozumiałam, że ma na imię Ludmila. To była niska kobieta. Jej długie blond włosy były związane w warkocz. Wyglądała na czterdziestkę, albo troszkę więcej. Wręczyła nam ręczniki i powiedziała, żebyśmy się rozgościli. Po chwili krzyknęła "Nadia".
Wtedy po schodach zeszła śliczna dziewczyna. Ubraną miała fioletową sukienkę na ramiączkach. Jej czarne włosy były idealnie proste, a grzywka na bok zasłaniała trochę prawe brązowe oko. Uśmiechnęła się do nas i powiedziała:
- Cześć! Jestem Nadia. Chodźcie za mną, zaprowadzę was do waszych pokoi.
Udaliśmy się za nią po schodach na piętro. Każdemu z nas wskazała pokój. Postanowiłam skorzystać z okazji i poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Wreszcie po tylu godzinach podróży mogłam się odświeżyć. Po paru minutach wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Oczywiście byłam na tyle inteligentna, by nie zamknąć na klucz drzwi i do łazienki nagle wszedł Szarak. Oboje staliśmy jak wryci i byliśmy w siebie wpatrzeni. Ja cała się zarumieniłam, po czym nawrzeszczałam na niego.
- Czy ty nie umiesz do jasnej cholery pukać?!
- Pukałem, ale się nie odzywałaś, więc stwierdziłem, że jest wolne... - Powiedział dziwnym tonem, po czym zauważyłam, że jego oczy skierowane są na moje zasłonięte ręcznikiem ciało.
Bardzo mnie to zawstydziło, ale za razem poczułam coś dziwnego... Myśl o tym, że stoję przed nim prawie naga, a on rozbierał mnie wzrokiem powodowało u mnie lekkie dreszcze. W końcu jednak wróciłam na ziemię.
- Mogę się spokojnie ubrać, czy wolisz mi towarzyszyć? - Spytałam, na co on cały się zarumienił.
- Sorki! Już idę! - Wyjąkał, po czym szybko opuścił łazienkę.
Ja dla pewności zamknęłam drzwi na klucz, żeby przypadkiem Słowik, albo Bursztyn nie wszedł do pomieszczenia. Szybko się ubrałam i poszłam do pokoju.
Podłączyłam laptopa, by zaprosić do znajomych na moim ulubionym czacie Słowika, Wiki i Bursztyna. Co, jak co, ale kontakt zawsze trzeba mieć na wypadek rozpadu naszej ekipy. Następnie weszłam na facebook'a. Miałam pięć wiadomości od Agi. Pisała, jak to tęskni i opisała mi, co działo się w szkole. Kiedy odpisałam, ona od razu wyświetliła moją odpowiedź. Pisałyśmy godzinę, gdy nagle ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę! - Zawołałam.
Do pokoju weszła Nadia. Nie jestem lesbijką, ale wyglądała wtedy naprawdę seksownie! Miała na sobie tylko fioletowy stanik w białą koronkę i czarne krótkie spodenki. Wtedy stwierdziłam, że jej nogi są naprawdę długie i że ma niesamowity biust. Poczułam się trochę, jak dziewczyna z kompleksami...
- Nie przeszkadzam? - Spytała. Szczerze mówiąc jej czeski akcent brzmiał uroczo.
- Ależ skąd! - Odpowiedziałam uśmiechając się.
Usiadła na łóżku naprzeciwko mnie.
- Jesteś Oliwia, zgadza się?
- Tak, tak.
- Ładne imię. Ty ogółem jesteś bardzo śliczna. Na pewno masz jakiegoś chłopaka.
- Cóż... Nie mam, ale to miłe, co mówisz.
- Serio nie masz? Aż się dziwię!
- Miałam kiedyś, ale to długa historia. Teraz podoba mi się ktoś inny.
- Och! Ale jednak znasz się na rzeczy. Wiesz pewnie, jak rozkochać w sobie faceta, co nie?
- No mniej więcej, a co?
- Jest taki jeden... Spodobał mi się od razu, gdy tylko go zobaczyłam. On jest strasznie uroczy i uprzejmy... I taki przystojny! Ideał! Ale nie wiem, jak go zainteresować swoją osobą, a zależy mi na nim.
- Najlepiej go zagadaj.
- Ale wstydzę się!
- Czego? Przecież to nic trudnego! Na pewno go zauroczysz, jeśli będziesz śmiała. Oczywiście musisz pamiętać o kontakcie wzrokowym, szczerym uśmiechu i małych uwodzicielskich gestach, jak na przykład lekkie odrzucanie kosmyków włosów na plecy.
- I to na pewno podziała?
- Raczej tak.
- Rany... Dziękuję Oliwia! Twoje rady na pewno mi się przydadzą!
Następnie wyszła radośnie z pokoju. Nagle na czacie pojawiło się powiadomienie, że Wiki przyjęła moje zaproszenie. Dla żartu do niej napisałam, mimo iż mogłam się do niej przejść, bo jej pokój znajdował się na końcu korytarza. Po chwili zachciało mi się pić, więc udałam się do kuchni, gdzie nalałam sobie wody. Kiedy wracałam zauważyłam, że drzwi od pokoju Szaraka są otwarte. Przypadkowo zerknęłam tam i dostrzegłam Nadię, która ze słodkimi oczętami i niewinnym tonem głosu rozmawiała z Szarakiem. Nagle przejechała palcem po jego klatce piersiowej i jeszcze bardziej się do niego przybliżyła. Poczułam się wtedy bardzo dziwnie. Byłam smutna i wkurzona zarazem. Zawstydziłam się, gdy Szarak mnie dostrzegł stojącą, jak idiotka w drzwiach, więc szybko poszłam do swojego pokoju.
Co to mogło być za uczucie? Zazdrość? Ale dlaczego? Przecież nic mnie z Szarakiem nie łączy. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Włożyłam słuchawki do uszu i próbowałam zasnąć z głośną muzyką. Niestety, gdy tylko zamykałam oczy cały czas widziałam podlizującą się Nadię i to jej dziwne spojrzenie... Po chwili sobie uświadomiłam, że to ja jej doradziłam, jak zarywać do chłopaka, ale skąd mogłam mieć pojęcie, że podoba jej się właśnie Szarak?! Postanowiłam wyjść na chwilę na podwórko, by ochłonąć.
Usiadłam na ławeczce w ogrodzie. Nagle usłyszałam głosy nad sobą. Wtedy się zorientowałam, że na balkonie nade mną jest Szarak i Nadia! Zaczęłam podsłuchiwać ich dyskusję.
- Chciałabym, żebyśmy się lepiej poznali i być może przenieśli naszą znajomość na wyższy poziom. - Mówiła czarnowłosa. - Co ty na to?
- Sorki Nadia, ale niestety musisz sobie odpuścić. - Odparł jej Szarak.
- Co? Dlaczego?!
- To nie będzie miało sensu. Ja mam zamiar ruszyć dalej w drogę. Nie zostanę tutaj. Poza tym związki na odległość mnie nie kręcą, więc nie rób sobie nadziei.
- Ale może jednak?
- Nie, nie... Ja i tak już mam kogoś, kto wpadł mi w oko.
Później już nic nie słyszałam. Mimo wszystko nadal coś mnie ściskało w sercu... Czyli Szarak już był kimś zainteresowany. Co ja sobie właściwie myślałam? Przez rok uważał mnie tylko za przyjaciółkę, a ja głupio przez Internet... Zakochałam się w nim...
piątek, 23 sierpnia 2013
Rozdział 3 - "Pechowa droga"
Dziewczyna, która do nas dołączyła była naprawdę piękna. Miała długie kręcone blond włosy. Była zgrabna, szczupła i wysoka. Ubraną miała zwiewną białą bluzkę, czarne rurki i wysokie buty na obcasie. Szarak i Bursztyn od razu jej się przedstawili. Ja także wyszłam przed przyczepę się przywitać.
- Hej, jestem Oliwia. Możesz mówić mi Oli. - Powiedziałam z uśmiechem podając jej rękę.
- Wiktoria... - Odparła cicho. - Ale mów mi Wiki.
Widziałam w jej błyszczących brązowych oczach zakłopotanie. Wyglądała mi na nieśmiałą dziewczynę.
Wsiedliśmy do przyczepy i odjechaliśmy. Naszym kolejnym celem było Opole. Czekał tam na nas ostatni uczestnik naszej ucieczki. Przez całą drogę ja, Szarak i Bursztyn gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Wiki tylko czasem odpowiadała jednym zdaniem, kiedy o coś ją pytaliśmy. Wyglądała na trochę zagubioną... Mieliśmy kolejny postój. Poszliśmy do McDonald'a. Wyszłam na chwilę z Wiki na świeże powietrze. Piłyśmy kawę i obserwowałyśmy przejeżdżające samochody. Postanowiłam przerwać tę krępującą ciszę.
- Tak właściwie... Dlaczego chciałaś uciec? - To pytanie najwyraźniej ją zaskoczyło.
- Rodzice niezbyt się mną interesowali... - Odpowiedziała. - Poza tym ostatnio trochę przegięli.
- To znaczy?
- Oni są bogatymi ludźmi. Mają naprawdę mnóstwo kasy, co za tym idzie mogą wejść na każdą imprezę dla gwiazd i poznają tam innych bogaczy, czy słynne osoby. Ostatnio wzięli mnie ze sobą na jedno przyjęcie. Chcieli mnie przedstawić pewnemu chłopakowi. To był syn śpiewaczki operowej i reżysera. Był naprawdę przystojny, ale... Spędzone z nim trzy godziny były strasznie nudne! Nie mogłam z nim pogadać o czymś normalnym. Był sztywny i... Taki jakby poważny. W drodze do domu rodzice mi powiedzieli, że za parę lat zafundują nam ślub i wesele. Byłam zszokowana. Myślałam, że wzięli mnie po to, by mnie tylko z nim poznać, a nie swatać! Niestety im zależy tylko na kasie, a nie moim szczęściu. Poza tym zakazali mi się spotykać z moim chłopakiem. Szymon był wspaniały! Może i pochodził z biednej rodziny i wyglądał trochę mrocznie, ale kochałam go... Za jego poczucie humoru, romantyzm, czułość. Naprawdę wspaniały chłopak. Ale kiedy zabronili mi się z nim widywać po prostu nie mogłam tego znieść. Spotykaliśmy się często tak, czy siak. W końcu rzadko bywają w domu. Pewnego wieczora byłam umówiona z Michałem, tym nudziarzem, z którym mnie swatali. Nie spodziewałam się, że gdy odprowadzi mnie do domu będzie mnie całować! Co gorsza Szymon to wszystko widział. Powiedział, że z nami koniec. Później dowiedziałam się, że moi rodzice zapłacili Michałowi za to, by mnie pocałował i napisali do Szymona z mojego telefonu SMS'a, by przyszedł pod mój dom. Zrobili to, by mój szczęśliwy związek się rozpadł. Bez niego... Moje życie nie ma żadnego sensu! Szymon był jedyną bliską mi osobą! Musiałam uciec... Po prostu nie byłam w stanie spojrzeć w oczy rodzicom. Durni oszuści!
Słuchałam całej tej historii bardzo uważnie. Byłam naprawdę zaskoczona. Kiedy zobaczyłam na policzkach Wiki łzy nie mogłam się powstrzymać. Musiałam ją przytulić. Ona wtuliła się we mnie, a ja pogłaskałam ją po głowie.
- To okropne, co zrobili twoi rodzice... - Wyszeptałam.
Po chwili wyjechaliśmy w dalszą drogę. Zauważyłam, że po naszej rozmowie Wiki stała się bardziej śmiała. Częściej się udzielała, śmiała się z nami... Była naprawdę miła atmosfera. W końcu dojechaliśmy pod mały drewniany domek. Wyszedł z niego chłopak. Wyglądał tak, jakby nie chciał kogoś obudzić i cichutko zamknął za sobą drzwi. Wyszliśmy mu na przywitanie.
- Hej, Oli jestem. - Przedstawiłam mu się, kiedy Szarak i Bursztyn w międzyczasie włożyli jego bagaż do przyczepy.
- Cześć, Słowik. Miło mi. - Powiedział.
Wydawał się być sympatyczny. Miał brązowe włosy, piwne oczy i piegi na nosie. Ubrany w sweter w czerwono-niebieskie paski i dżinsy. Był bardzo chudy i nieco niższy ode mnie.
Na przywitanie wyszła mu też Wiki. Słowik na jej widok się zarumienił i otworzył szeroko oczy.
- Cześć. - Uśmiechnęła się. - Mam na imię Wiktoria. Ale mów mi Wiki.
- H-hej... - Słowik zaczął się jąkać i ucałował jej rękę, niczym dżentelmen. - Szymon jestem... Ale mów mi Słowik... A-albo mów na mnie tak, jak ci to odpowiada!
- Szymon to ładne imię... Miło mi się z kimś kojarzy.
- Wiktoria też jest ładne! Ty cała jesteś bardzo ładna!
- Dziękuję.
Przyglądałam się im chwilę i stwierdziłam, że Słowik wygląda komicznie, kiedy próbuje zarywać do Wiki. A więc wszyscy w tej grupie się bardzo różnią. Podobało mi się to.
Wyjechaliśmy w kierunku Czech. Droga zajęła nam godzinę. Zatrzymaliśmy się na chwilę w Mieście Albrechcice. Były tam przepiękne budynki. Wszystko obserwowałam z zapartym tchem. Zrobiłam zdjęcie jednego kościoła i wysłała Agnieszce SMS'em dopisując, że jestem już w Czechach i wszystko jest okej. Jechaliśmy w kierunku Pragi. Mieliśmy dojechać około siedemnastej, ale pech chciał, że złapaliśmy gumę. Bursztyn zjechał na bok i od razu zobaczył, co jest nie tak. Niestety nie mieliśmy zapasowych opon. Doprowadziło to do małej awantury pomiędzy Szarakiem, a Bursztynem. Ostatecznie oboje chcieli udać się do wsi, która znajdowała się niedaleko. Kazali mnie, Wiki i Słowikowi zostać i pilnować przyczepy.
Czekaliśmy na nich dość długo. Powoli się niepokoiliśmy, gdzie mogą się podziewać. Chcąc trochę rozluźnić atmosferę zapytałam Słowika, dlaczego chciał uciec.
- Mieszkałem z wujkiem. - Zaczął. - On jest narkomanem... Dość często bywał agresywny w stosunku do mnie. Nie mogłem tego znieść, więc kiedy poznałem Szaraka na czacie i opowiedział mi o tej ucieczce stwierdziłem, że to będzie najlepszy pomysł, by się w końcu uwolnić od wujka. Nie myliłem się. Cieszę się, że was wszystkich poznałem.
- Właśnie Oli! - Powiedziała Wiki. - A ty czemu uciekłaś?
- Ja? - Byłam troszkę zaskoczona, ale postanowiłam jednak opowiedzieć im o mojej sytuacji. - Rok temu moja mama popadła w alkoholizm. Tata próbował wysłać ją na odwyk, ale nie udawało mu się to. Później znalazł sobie w pracy kochankę. Wolał przebywać z nią, niż ze mną. Szukałam wsparcia u swojej przyjaciółki, ale nie umiała mi pomóc. Więc poznałam przypadkowo Szaraka. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pisałam z nim każdego dnia przez cały rok. A kiedy moi rodzice przegięli Szarak powiedział mi o ucieczce. Więc też dołączyłam.
Szczerze mówiąc poczułam się lepiej, kiedy poznałam już ich historie, a oni moją. Wszyscy mieliśmy problemy w domu. Po co się z nimi męczyć, skoro można rozpocząć życie na nowo? Nagle przyszedł do mnie SMS od Agi.
"Cieszę się, że nic ci nie jest! Uważaj na siebie. Całuski ;*"
To było bardzo miłe. Wiedziałam, że dalej jest na mnie wkurzona, ale też zrozumiała, że musiałam to zrobić.
Godzina osiemnasta. Było już ciemno i zaczął padać deszcz. Zaczęliśmy się poważnie martwić o Szaraka i Bursztyna. W końcu postanowiłam się z nimi jakoś skontaktować. Niestety nie było zasięgu. Powiedziałam Wiki i Słowikowi, by zostali. Wyglądali na przerażonych, kiedy odeszłam i zostawiłam ich samych w tej przyczepie. Ruszyłam w kierunku wsi, gdzie Szarak i Bursztyn szukali jakiejś pomocy. Obawiałam się, że mogę zabłądzić. Zasięgu ciągle nie było. Nagle dostrzegłam w ciemności zbliżające się do mnie trzy osoby. Bałam się i nie wiedziałam, czy uciekać, czy iść dalej przed siebie. A jeżeli ci goście są niebezpieczni i dopadli Szaraka i Bursztyna? Im bliżej byli tym bardziej się trzęsłam. Nie wiedziałam, czy to ze strachu, czy z zimna, bo oczywiście tak się spieszyłam, że zapomniałam ubrać płaszcz. Po chwili zobaczyłam twarze tej trójki.
- Hej, jestem Oliwia. Możesz mówić mi Oli. - Powiedziałam z uśmiechem podając jej rękę.
- Wiktoria... - Odparła cicho. - Ale mów mi Wiki.
Widziałam w jej błyszczących brązowych oczach zakłopotanie. Wyglądała mi na nieśmiałą dziewczynę.
Wsiedliśmy do przyczepy i odjechaliśmy. Naszym kolejnym celem było Opole. Czekał tam na nas ostatni uczestnik naszej ucieczki. Przez całą drogę ja, Szarak i Bursztyn gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Wiki tylko czasem odpowiadała jednym zdaniem, kiedy o coś ją pytaliśmy. Wyglądała na trochę zagubioną... Mieliśmy kolejny postój. Poszliśmy do McDonald'a. Wyszłam na chwilę z Wiki na świeże powietrze. Piłyśmy kawę i obserwowałyśmy przejeżdżające samochody. Postanowiłam przerwać tę krępującą ciszę.
- Tak właściwie... Dlaczego chciałaś uciec? - To pytanie najwyraźniej ją zaskoczyło.
- Rodzice niezbyt się mną interesowali... - Odpowiedziała. - Poza tym ostatnio trochę przegięli.
- To znaczy?
- Oni są bogatymi ludźmi. Mają naprawdę mnóstwo kasy, co za tym idzie mogą wejść na każdą imprezę dla gwiazd i poznają tam innych bogaczy, czy słynne osoby. Ostatnio wzięli mnie ze sobą na jedno przyjęcie. Chcieli mnie przedstawić pewnemu chłopakowi. To był syn śpiewaczki operowej i reżysera. Był naprawdę przystojny, ale... Spędzone z nim trzy godziny były strasznie nudne! Nie mogłam z nim pogadać o czymś normalnym. Był sztywny i... Taki jakby poważny. W drodze do domu rodzice mi powiedzieli, że za parę lat zafundują nam ślub i wesele. Byłam zszokowana. Myślałam, że wzięli mnie po to, by mnie tylko z nim poznać, a nie swatać! Niestety im zależy tylko na kasie, a nie moim szczęściu. Poza tym zakazali mi się spotykać z moim chłopakiem. Szymon był wspaniały! Może i pochodził z biednej rodziny i wyglądał trochę mrocznie, ale kochałam go... Za jego poczucie humoru, romantyzm, czułość. Naprawdę wspaniały chłopak. Ale kiedy zabronili mi się z nim widywać po prostu nie mogłam tego znieść. Spotykaliśmy się często tak, czy siak. W końcu rzadko bywają w domu. Pewnego wieczora byłam umówiona z Michałem, tym nudziarzem, z którym mnie swatali. Nie spodziewałam się, że gdy odprowadzi mnie do domu będzie mnie całować! Co gorsza Szymon to wszystko widział. Powiedział, że z nami koniec. Później dowiedziałam się, że moi rodzice zapłacili Michałowi za to, by mnie pocałował i napisali do Szymona z mojego telefonu SMS'a, by przyszedł pod mój dom. Zrobili to, by mój szczęśliwy związek się rozpadł. Bez niego... Moje życie nie ma żadnego sensu! Szymon był jedyną bliską mi osobą! Musiałam uciec... Po prostu nie byłam w stanie spojrzeć w oczy rodzicom. Durni oszuści!
Słuchałam całej tej historii bardzo uważnie. Byłam naprawdę zaskoczona. Kiedy zobaczyłam na policzkach Wiki łzy nie mogłam się powstrzymać. Musiałam ją przytulić. Ona wtuliła się we mnie, a ja pogłaskałam ją po głowie.
- To okropne, co zrobili twoi rodzice... - Wyszeptałam.
Po chwili wyjechaliśmy w dalszą drogę. Zauważyłam, że po naszej rozmowie Wiki stała się bardziej śmiała. Częściej się udzielała, śmiała się z nami... Była naprawdę miła atmosfera. W końcu dojechaliśmy pod mały drewniany domek. Wyszedł z niego chłopak. Wyglądał tak, jakby nie chciał kogoś obudzić i cichutko zamknął za sobą drzwi. Wyszliśmy mu na przywitanie.
- Hej, Oli jestem. - Przedstawiłam mu się, kiedy Szarak i Bursztyn w międzyczasie włożyli jego bagaż do przyczepy.
- Cześć, Słowik. Miło mi. - Powiedział.
Wydawał się być sympatyczny. Miał brązowe włosy, piwne oczy i piegi na nosie. Ubrany w sweter w czerwono-niebieskie paski i dżinsy. Był bardzo chudy i nieco niższy ode mnie.
Na przywitanie wyszła mu też Wiki. Słowik na jej widok się zarumienił i otworzył szeroko oczy.
- Cześć. - Uśmiechnęła się. - Mam na imię Wiktoria. Ale mów mi Wiki.
- H-hej... - Słowik zaczął się jąkać i ucałował jej rękę, niczym dżentelmen. - Szymon jestem... Ale mów mi Słowik... A-albo mów na mnie tak, jak ci to odpowiada!
- Szymon to ładne imię... Miło mi się z kimś kojarzy.
- Wiktoria też jest ładne! Ty cała jesteś bardzo ładna!
- Dziękuję.
Przyglądałam się im chwilę i stwierdziłam, że Słowik wygląda komicznie, kiedy próbuje zarywać do Wiki. A więc wszyscy w tej grupie się bardzo różnią. Podobało mi się to.
Wyjechaliśmy w kierunku Czech. Droga zajęła nam godzinę. Zatrzymaliśmy się na chwilę w Mieście Albrechcice. Były tam przepiękne budynki. Wszystko obserwowałam z zapartym tchem. Zrobiłam zdjęcie jednego kościoła i wysłała Agnieszce SMS'em dopisując, że jestem już w Czechach i wszystko jest okej. Jechaliśmy w kierunku Pragi. Mieliśmy dojechać około siedemnastej, ale pech chciał, że złapaliśmy gumę. Bursztyn zjechał na bok i od razu zobaczył, co jest nie tak. Niestety nie mieliśmy zapasowych opon. Doprowadziło to do małej awantury pomiędzy Szarakiem, a Bursztynem. Ostatecznie oboje chcieli udać się do wsi, która znajdowała się niedaleko. Kazali mnie, Wiki i Słowikowi zostać i pilnować przyczepy.
Czekaliśmy na nich dość długo. Powoli się niepokoiliśmy, gdzie mogą się podziewać. Chcąc trochę rozluźnić atmosferę zapytałam Słowika, dlaczego chciał uciec.
- Mieszkałem z wujkiem. - Zaczął. - On jest narkomanem... Dość często bywał agresywny w stosunku do mnie. Nie mogłem tego znieść, więc kiedy poznałem Szaraka na czacie i opowiedział mi o tej ucieczce stwierdziłem, że to będzie najlepszy pomysł, by się w końcu uwolnić od wujka. Nie myliłem się. Cieszę się, że was wszystkich poznałem.
- Właśnie Oli! - Powiedziała Wiki. - A ty czemu uciekłaś?
- Ja? - Byłam troszkę zaskoczona, ale postanowiłam jednak opowiedzieć im o mojej sytuacji. - Rok temu moja mama popadła w alkoholizm. Tata próbował wysłać ją na odwyk, ale nie udawało mu się to. Później znalazł sobie w pracy kochankę. Wolał przebywać z nią, niż ze mną. Szukałam wsparcia u swojej przyjaciółki, ale nie umiała mi pomóc. Więc poznałam przypadkowo Szaraka. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Pisałam z nim każdego dnia przez cały rok. A kiedy moi rodzice przegięli Szarak powiedział mi o ucieczce. Więc też dołączyłam.
Szczerze mówiąc poczułam się lepiej, kiedy poznałam już ich historie, a oni moją. Wszyscy mieliśmy problemy w domu. Po co się z nimi męczyć, skoro można rozpocząć życie na nowo? Nagle przyszedł do mnie SMS od Agi.
"Cieszę się, że nic ci nie jest! Uważaj na siebie. Całuski ;*"
To było bardzo miłe. Wiedziałam, że dalej jest na mnie wkurzona, ale też zrozumiała, że musiałam to zrobić.
Godzina osiemnasta. Było już ciemno i zaczął padać deszcz. Zaczęliśmy się poważnie martwić o Szaraka i Bursztyna. W końcu postanowiłam się z nimi jakoś skontaktować. Niestety nie było zasięgu. Powiedziałam Wiki i Słowikowi, by zostali. Wyglądali na przerażonych, kiedy odeszłam i zostawiłam ich samych w tej przyczepie. Ruszyłam w kierunku wsi, gdzie Szarak i Bursztyn szukali jakiejś pomocy. Obawiałam się, że mogę zabłądzić. Zasięgu ciągle nie było. Nagle dostrzegłam w ciemności zbliżające się do mnie trzy osoby. Bałam się i nie wiedziałam, czy uciekać, czy iść dalej przed siebie. A jeżeli ci goście są niebezpieczni i dopadli Szaraka i Bursztyna? Im bliżej byli tym bardziej się trzęsłam. Nie wiedziałam, czy to ze strachu, czy z zimna, bo oczywiście tak się spieszyłam, że zapomniałam ubrać płaszcz. Po chwili zobaczyłam twarze tej trójki.
środa, 21 sierpnia 2013
Rozdział 2 - "Ucieczka"
Przez całą noc nie mogłam spać. Byłam zbyt podekscytowana moją ucieczką. O czwartej powoli świtało. Wiedziałam, że Szarak i jego kolega już wyjeżdżają i za dwie godziny będą pod moim blokiem. Wtedy już nawet nie zmrużyłam oka. Czułam, że byłam zmęczona i głodna, ale to mi nie przeszkadzało. Postanowiłam więc nie marnować czasu i ogarnęłam się biorąc długi, zimny prysznic. Potem ubrałam się tak, jak za zwyczaj - kozaki, czarne rurki, szeroka koszulka z krótkim rękawkiem. Posłuchałam muzyki, wypiłam kawę i około piątej trzydzieści przyszedł do mnie SMS od Szaraka.
"Jesteśmy w Warszawie. Wyślij mi adres. Wkrótce podjedziemy! :)"
Odpisałam szybko podając swój adres. Wtedy myślałam, że eksploduję ze szczęścia! Niecierpliwie chodziłam po pokoju i wpatrywałam się co sekundę w okno z nadzieją, że zobaczę przyczepę. Jeszcze nigdy się tak niecierpliwiłam! Po chwili przyszedł kolejny SMS.
"Za trzy minuty będziemy pod twoim blokiem! Lepiej już wyjdź na zewnątrz."
Miałam wtedy ochotę piszczeć z radości, ale nie mogłam obudzić matki. Pewnie znów zrobiłaby mi jakąś krzywdę. Ojca znów nie było na noc w domu, co tym razem mi odpowiadało. Z resztą ten bezczelny typ mnie już nie obchodził! Uderzył własne dziecko i nawet nie przeprosił. Wolał pójść do swojej kochanej Marty.
Nie rozmyślałam dłużej. Zarzuciłam jedynie na siebie swój brązowy płaszcz, wzięłam torbę z rzeczami i cichutko się wymknęłam z domu. Gdy wyszłam z klatki od razu zauważyłam podjeżdżającą przyczepę. Uśmiechnęłam się nieświadomie, gdy zatrzymała się tuż przede mną. Drzwi od pojazdu się otworzyły i wyszedł z niego chłopak, nieco wyższy ode mnie. Włosy miał brązowe, trochę rozczochrane. Jego oczy były zielone. Niby takie zwykłe, ale miały w sobie coś, co szczególnie przyciągnęło moją uwagę... Ubraną miał szarą bluzę z kapturem, dżinsy i zwykłe czarne trampki. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Na żywo jesteś ładniejsza niż na zdjęciach. - Poznałam ten głos. To był Szarak! Miałam ochotę go uściskać, ale uznałam, że to może być nie na miejscu, więc się powstrzymałam.
- Dziękuję, ty też jesteś ładniejszy, niż to sobie wyobrażałam. - Odparłam.
Z przyczepy wysiadł drugi chłopak. Wyglądał na starszego od nas. Był wysoki i umięśniony. Jego ręce były całe wytatuowane. W uszach miał tunele. Wyglądał troszkę groźnie. Podszedł do mnie i przedstawił się.
- Cześć. Jestem Bursztyn.
- Hej... Oliwia, ale możesz mi mówić Oli. - Powiedziałam uśmiechając się.
Weszłam do przyczepy. Była wspaniała! Właśnie taka, jak ją sobie wyobrażałam. Usiadłam na swoim miejscu, a po chwili Bursztyn odpalił pojazd. Wtedy poczułam się trochę dziwnie... Zatęskniłam, choć nawet nie ruszyliśmy z miejsca. Nie było mi tęskno za rodzicami. Bardziej za kolegami i koleżankami ze szkoły... Za Agnieszką, za moim podwórkiem, gdzie dorastałam. Wiedziałam, że już nie zobaczę tego miejsca. Na dodatek towarzyszył mi jakby... Strach przed nieznanym.
W końcu wyjechaliśmy. Bursztyn puścił płytę AC/DC. Czułam się wtedy wspaniale. Dobre towarzystwo, dobra muzyka, adrenalina... To było coś niesamowitego! Po chwili Szarak się do mnie odwrócił.
- Wyglądasz na zmęczoną. - Powiedział.
- Cóż... Nie mogłam spać. - Odparłam.
- Więc prześpij się teraz. Właśnie zmierzamy do Krakowa po koleżankę. Trochę czasu to zajmie.
- No dobrze...
Ostatecznie zasnęłam po paru minutkach.
Obudziłam się około ósmej. W radiu cicho leciały utwory rockowe, a na zewnątrz widziałam malowniczą wieś. Ogromne pola, łąki, w oddali domki... Wszystko zalane promieniami słońca. Było mi troszkę gorąco, więc ściągnęłam płaszcz, a gdy to zrobiłam Bursztyn powiedział:
- Oho! Śpiąca królewna już się obudziła.
Zaśmiałam się cicho. Szarak znów się do mnie odwrócił.
- Jak się spało? - Zapytał tym swoim troskliwym tonem, który uwielbiałam.
- Bardzo dobrze. - Odpowiedziałam z uśmiechem. - Daleko jeszcze do Krakowa?
- Jeszcze trochę drogi nas czeka, ale jakoś za około dwie godziny dojedziemy.
- Czy to trochę nie ryzykowne zgarniać tę dziewczynę w południe? Jeszcze ktoś zobaczy!
- Mieszka na przedmieściach Krakowa. Jej rodzice rzadko przychodzą do domu. Nikt nie zauważy, że zniknęła.
- Ale mimo wszystko jest ryzyko!
- Bardziej ryzykowne było zgarnianie ciebie. W końcu mieszkasz na osiedlu, gdzie każdy sąsiad mógł cię zobaczyć.
Szarak miał rację. Z resztą on zawsze ją ma.
Mijały godziny. Dostałam kilka SMS'ów od Agi. Była wkurzona. Po chwili Bursztyn podjechał na stację benzynową, a ja skorzystałam z okazji postoju i zadzwoniłam do niej. Odebrała od razu.
- Oliwia do jasnej cholery! - Wrzasnęła do słuchawki. - Nie mów mi, że wyjechałaś!
- Wyjechałam. - Powiedziałam spokojnym głosem.
- Nie żartuj sobie! Gdzie teraz jesteś?
- Za niedługo będę w Krakowie.
- Czy ty mówisz serio?
- Tak. Jestem całkiem poważna.
- Dziewczyno! Tobie aż tak źle tutaj było?!
- Przecież ci mówiłam, że tak. Nie mogłam tego znieść. Teraz czuję się wreszcie szczęśliwa! Myślę, że to rozumiesz... W końcu sama kiedyś mi mówiłaś, że dla ciebie liczy się moje szczęście, prawda?
- No tak...
- Więc teraz też się zachowaj, jak przyjaciółka i mnie nie wydaj. Proszę cię.
- Ech... Dobra... Ale pod jednym warunkiem! Masz ze mną utrzymywać stale kontakt i o wszystkim mnie informować!
- Nie ma sprawy. Dziękuję ci, jesteś wspaniała!
- A ja jestem na ciebie obrażona!
- Za co? Że podjęłam własną decyzję?
- Nie!
- No więc... O co ci chodzi?
- Nawet się ze mną nie pożegnałaś!
Po rozmowie z Agą zrobiło mi się lżej na sercu. Dojechaliśmy do Krakowa. Po pewnym czasie podjechaliśmy pod dużą willę, gdzie zatrzymaliśmy się. Szarak wtedy do kogoś zadzwonił.
- Czekamy już na ciebie. - Powiedział.
Po chwili z willi wyszła dziewczyna.
"Jesteśmy w Warszawie. Wyślij mi adres. Wkrótce podjedziemy! :)"
Odpisałam szybko podając swój adres. Wtedy myślałam, że eksploduję ze szczęścia! Niecierpliwie chodziłam po pokoju i wpatrywałam się co sekundę w okno z nadzieją, że zobaczę przyczepę. Jeszcze nigdy się tak niecierpliwiłam! Po chwili przyszedł kolejny SMS.
"Za trzy minuty będziemy pod twoim blokiem! Lepiej już wyjdź na zewnątrz."
Miałam wtedy ochotę piszczeć z radości, ale nie mogłam obudzić matki. Pewnie znów zrobiłaby mi jakąś krzywdę. Ojca znów nie było na noc w domu, co tym razem mi odpowiadało. Z resztą ten bezczelny typ mnie już nie obchodził! Uderzył własne dziecko i nawet nie przeprosił. Wolał pójść do swojej kochanej Marty.
Nie rozmyślałam dłużej. Zarzuciłam jedynie na siebie swój brązowy płaszcz, wzięłam torbę z rzeczami i cichutko się wymknęłam z domu. Gdy wyszłam z klatki od razu zauważyłam podjeżdżającą przyczepę. Uśmiechnęłam się nieświadomie, gdy zatrzymała się tuż przede mną. Drzwi od pojazdu się otworzyły i wyszedł z niego chłopak, nieco wyższy ode mnie. Włosy miał brązowe, trochę rozczochrane. Jego oczy były zielone. Niby takie zwykłe, ale miały w sobie coś, co szczególnie przyciągnęło moją uwagę... Ubraną miał szarą bluzę z kapturem, dżinsy i zwykłe czarne trampki. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Na żywo jesteś ładniejsza niż na zdjęciach. - Poznałam ten głos. To był Szarak! Miałam ochotę go uściskać, ale uznałam, że to może być nie na miejscu, więc się powstrzymałam.
- Dziękuję, ty też jesteś ładniejszy, niż to sobie wyobrażałam. - Odparłam.
Z przyczepy wysiadł drugi chłopak. Wyglądał na starszego od nas. Był wysoki i umięśniony. Jego ręce były całe wytatuowane. W uszach miał tunele. Wyglądał troszkę groźnie. Podszedł do mnie i przedstawił się.
- Cześć. Jestem Bursztyn.
- Hej... Oliwia, ale możesz mi mówić Oli. - Powiedziałam uśmiechając się.
Weszłam do przyczepy. Była wspaniała! Właśnie taka, jak ją sobie wyobrażałam. Usiadłam na swoim miejscu, a po chwili Bursztyn odpalił pojazd. Wtedy poczułam się trochę dziwnie... Zatęskniłam, choć nawet nie ruszyliśmy z miejsca. Nie było mi tęskno za rodzicami. Bardziej za kolegami i koleżankami ze szkoły... Za Agnieszką, za moim podwórkiem, gdzie dorastałam. Wiedziałam, że już nie zobaczę tego miejsca. Na dodatek towarzyszył mi jakby... Strach przed nieznanym.
W końcu wyjechaliśmy. Bursztyn puścił płytę AC/DC. Czułam się wtedy wspaniale. Dobre towarzystwo, dobra muzyka, adrenalina... To było coś niesamowitego! Po chwili Szarak się do mnie odwrócił.
- Wyglądasz na zmęczoną. - Powiedział.
- Cóż... Nie mogłam spać. - Odparłam.
- Więc prześpij się teraz. Właśnie zmierzamy do Krakowa po koleżankę. Trochę czasu to zajmie.
- No dobrze...
Ostatecznie zasnęłam po paru minutkach.
Obudziłam się około ósmej. W radiu cicho leciały utwory rockowe, a na zewnątrz widziałam malowniczą wieś. Ogromne pola, łąki, w oddali domki... Wszystko zalane promieniami słońca. Było mi troszkę gorąco, więc ściągnęłam płaszcz, a gdy to zrobiłam Bursztyn powiedział:
- Oho! Śpiąca królewna już się obudziła.
Zaśmiałam się cicho. Szarak znów się do mnie odwrócił.
- Jak się spało? - Zapytał tym swoim troskliwym tonem, który uwielbiałam.
- Bardzo dobrze. - Odpowiedziałam z uśmiechem. - Daleko jeszcze do Krakowa?
- Jeszcze trochę drogi nas czeka, ale jakoś za około dwie godziny dojedziemy.
- Czy to trochę nie ryzykowne zgarniać tę dziewczynę w południe? Jeszcze ktoś zobaczy!
- Mieszka na przedmieściach Krakowa. Jej rodzice rzadko przychodzą do domu. Nikt nie zauważy, że zniknęła.
- Ale mimo wszystko jest ryzyko!
- Bardziej ryzykowne było zgarnianie ciebie. W końcu mieszkasz na osiedlu, gdzie każdy sąsiad mógł cię zobaczyć.
Szarak miał rację. Z resztą on zawsze ją ma.
Mijały godziny. Dostałam kilka SMS'ów od Agi. Była wkurzona. Po chwili Bursztyn podjechał na stację benzynową, a ja skorzystałam z okazji postoju i zadzwoniłam do niej. Odebrała od razu.
- Oliwia do jasnej cholery! - Wrzasnęła do słuchawki. - Nie mów mi, że wyjechałaś!
- Wyjechałam. - Powiedziałam spokojnym głosem.
- Nie żartuj sobie! Gdzie teraz jesteś?
- Za niedługo będę w Krakowie.
- Czy ty mówisz serio?
- Tak. Jestem całkiem poważna.
- Dziewczyno! Tobie aż tak źle tutaj było?!
- Przecież ci mówiłam, że tak. Nie mogłam tego znieść. Teraz czuję się wreszcie szczęśliwa! Myślę, że to rozumiesz... W końcu sama kiedyś mi mówiłaś, że dla ciebie liczy się moje szczęście, prawda?
- No tak...
- Więc teraz też się zachowaj, jak przyjaciółka i mnie nie wydaj. Proszę cię.
- Ech... Dobra... Ale pod jednym warunkiem! Masz ze mną utrzymywać stale kontakt i o wszystkim mnie informować!
- Nie ma sprawy. Dziękuję ci, jesteś wspaniała!
- A ja jestem na ciebie obrażona!
- Za co? Że podjęłam własną decyzję?
- Nie!
- No więc... O co ci chodzi?
- Nawet się ze mną nie pożegnałaś!
Po rozmowie z Agą zrobiło mi się lżej na sercu. Dojechaliśmy do Krakowa. Po pewnym czasie podjechaliśmy pod dużą willę, gdzie zatrzymaliśmy się. Szarak wtedy do kogoś zadzwonił.
- Czekamy już na ciebie. - Powiedział.
Po chwili z willi wyszła dziewczyna.
Wstęp i rozdział 1 - "Decyzja"
Wstęp
Rozmowa rozpoczęta.
Oliwia: Życie jest beznadziejne...
Szarak: Nie mów tak.
Oliwia: Świat jest do dupy.
Szarak: To nie prawda.
Oliwia: Wszystko się wali!
Szarak: To tylko złudzenie.
Oliwia: Dlaczego tak mówisz? Co ty możesz o tym wiedzieć?!
Szarak: Twierdzisz, że życie jest beznadziejne, choć tak naprawdę masz dopiero szesnaście lat. Nie przeżyłaś wszystkiego, co los ci przygotował.
Oliwia: ...
Szarak: Świat nie jest do dupy. Nie widziałaś pięknych miejsc Ziemii. Nic się nie wali. To ty tak twierdzisz. Tak naprawdę przeżywasz teraz ciężkie chwile.
Oliwia: Co ty możesz o mnie wiedzieć? Nie znasz mnie realnie. My tylko piszemy. Ja nawet nie znam twojego imienia! ;)
Szarak: Moje imię nie jest ci do szczęścia potrzebne! :) Poza tym piszemy już rok. Zaufałaś mi. W końcu zwierzyłaś mi się ze wszystkich sekretów, tak jak ja tobie. A mimo to nie widziałaś mnie na żywo.
Oliwia: Mam przeczucie, że można ci ufać.
Szarak: Chciałabyś kiedyś uciec?
Oliwia: W sensie, że z domu? Tak, chciałabym.
Szarak: A może chciałabyś podróży?
Oliwia: Co masz na myśli?
Szarak: Ja uciekam. Jutro, gdy zacznie świtać. Z całą ekipą. Nie uciekamy z domu. Uciekamy z Polski.
Oliwia: Chciałabym się przyłączyć!
Szarak: Jesteś tego pewna?
Oliwia: Tak!
Szarak: Lepiej się nad tym zastanów. A jak już będziesz w stu procentach wiedzieć, że tego chcesz, to napisz do mnie. Ja cały czas jestem dostępny.
Oliwia: Chciałabym cię zobaczyć...
Oliwia: Jesteś?
Oliwia: Dlaczego nie odpisujesz?
Oliwia: ...
Oliwia: Okej, do jutra :)
Rozmowa zakończona.
Rozdział 1
Decyzja
Obudziłam się wcześnie. Nie byłam wyspana, bo przez pół nocy siedziałam przed komputerem. Szybko wzięłam prysznic, po czym udałam się w szlafroku do kuchni. Nie zaglądałam do salonu. Nawet nie chciałam, choć to pomieszczenie sąsiadowało z kuchnią. Widok pijanej matki niezbyt mnie interesował. Ojca oczywiście nie było. Pewnie w tym samym czasie pił w biurze poranną kawkę ze swoją seksowną sekretarką... Albo robili coś innego.
Zjadłam śniadanie, wypiłam kawę i udałam się do swojego pokoju. Włączyłam komputer i szybko uruchomiłam czat. Szarak był dostępny. Ucieszyło mnie to. Uwielbiałam z nim pisać, a poznaliśmy się całkiem przypadkowo...
15 Stycznia 2012r.
Rozmowa rozpoczęta z losowym użytkownikiem.
Oliwia: Hej.
Oliwia: ...
Oliwia: Długo nie odpisujesz.
Oliwia: W takim razie chyba nie pogadamy...
Szarak: Wybacz, kiedy widzę, że dziewczyna ma na imię Oliwia, to trochę się wstydzę zagadać...
Oliwia: Dlaczego? :))
Szarak: Cóż, to jest moje ulubione imię, jeśli chodzi o dziewczyny.
Oliwia: Ojej, to miłe.
Szarak: Mogłabyś wysłać mi swoje zdjęcie? Chciałbym sprawdzić, czy moja teoria się zgadza.
Oliwia: No dobrze...
Oliwia: [KLIKNIJ] BY OTWORZYĆ PLIK.
Szarak: Masz długie czerwone włosy...
Oliwia: No tak.
Szarak: I błękitne oczy... Są przepiękne. Przypominają mi czyste morze, na którego dnie znajdują się lśniące kryształy. Najchętniej bym w takim morzu utonął.
Oliwia: Ojej... Jaki piękny komplement. Dziękuję.
Szarak: Jesteś strasznie chuda!
Oliwia: Ach, wiem to. Wolę taka pozostać.
Szarak: Ogółem jesteś bardzo piękna. Moja teoria jednak się sprawdza.
Oliwia: A jaka to teoria?
Szarak: Każda Oliwia jest śliczna!
Oliwia: Haha! To urocze, co mówisz.
Oliwia: Niestety muszę teraz lecieć, ale chciałabym z tobą jeszcze dziś popisać. Czy przyjmiesz moje zaproszenie do znajomych?
Szarak: Z wielką przyjemnością.
Oliwia: Okej, to do zobaczenia!
Szarak: Cześć!
Rozmowa zakończona.
Ten dzień na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Szarak stanie mi się tak bliski. Zaczęłam w nim widzieć przyjaciela. Poznaliśmy się lepiej, a z czasem nawet zaczęliśmy się sobie zwierzać ze wszystkiego. Ufam mu i jestem przekonana, że on mi również.
Niestety tym razem nie zdążyłam z nim pogadać. Szybko przygotowałam się do szkoły i pobiegłam na autobus. Oczywiście na przystanku czekała już na mnie moja przyjaciółka Agnieszka. W autobusie opowiedziałam jej o ostatniej rozmowie z Szarakiem.
- Znów pisaliśmy. - Zaczęłam temat, a Aga już westchnęła i przewróciła oczami.
- Co tym razem? - Spytała.
- Chcę z nim uciec.
- Że co proszę?
- Aga... Wczoraj matka przegięła. Patrz. - Pokazałam jej całą pociętą rękę.
- Auć! Co ci zrobiła?
- Rzucała we mnie butelkami po piwie. To już raczej nie jest normalne.
- A co na to ojciec?
- Nie wrócił na noc. Pewnie znów spał u tej szmaty.
- I co? Serio chcesz uciec? Z nieznajomym z Internetu?
- Przecież go znam. Jest moim przyjacielem.
- Nawet nie wiesz, jak ma na imię! A jeśli to jakiś gwałciciel, albo morderca?
- Nie przesadzaj. Szarak ucieka jutro z całą ekipą. Chcę dołączyć. Ja tak dalej nie jestem w stanie żyć!
- A znasz kogoś z tej ekipy?
- Nie...
- Ech... Pięknie! Gwałciciel z bandą morderców wywiezie cię z kraju i wtedy dopiero będziesz ryczeć.
- Aga ty nic nie rozumiesz! Ja muszę uciec! Tu się nie da żyć!
- Słuchaj Oli. Rób, co chcesz. Mnie w to nie mieszaj.
Dojechałyśmy pod szkołę. Jak zwykle zmarnowałam kilka godzin swojego życia słuchając nudnych rzeczy, które i tak nigdy mi się nie przydadzą. Wracałam pieszo. Było zimno i pochmurnie. Wchodziłam w kałuże, jak małe dziecko. Jesienne liście powolutku opadały na ziemię. Zaczęłam się porównywać do takiego liścia. Rodzę się piękna i szczęśliwa, przeżywam wiele wiatrów i burz, przepuszczam przez siebie słoneczne promienie... A z czasem zostaję szpecona przez żywioły, jesienią spadam na ziemię, a zimą zostaję przykryta zimnym śniegiem i wszyscy o mnie zapominają... Tak, liście zdecydowanie są do mnie podobne.
Weszłam do domu i zastałam w kuchni ojca.
- Jak minęła noc z Martą? - Spytałam złośliwie.
- Zostałem w biurze, miałem dużo pracy. - Odpowiedział, co z pewnością było kłamstwem.
- Zawsze się tak tłumaczysz. Kiedy wreszcie skończysz kłamać?
- Oliwia daj spokój.
- Nie, nie dam ci spokoju! Przyznaj się wreszcie, że z nią sypiasz! Skoro matka jest pijana i nie ma się z nią kontaktu, to jakoś trzeba się zaspokoić!
- Dziewczyno! O czym ty do cholery jasnej mówisz?
- Jak to o czym? O twoim romansie z sekretarką! Zamiast wysłać matkę na odwyk, to lepiej się zabawiać po pracy, zgadza się?
- Dosyć tego! Wychodzę!
- No pewnie! Idź do niej! Idź do tej ździry w miniówie! - Po tych słowach ojciec mnie uderzył w twarz. Spojrzałam tylko na niego wrogim wzrokiem. Widziałam to zakłopotanie w jego oczach. - I ty się nazywasz ojcem? Ty jesteś kłamliwy kretyn, a nie... Kochany tatuś...
Poszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Po policzkach same spływały mi łzy. Pierwsze, co zrobiłam to wykręciłam numer do Szaraka. Gdy tylko usłyszałam jego głos od razu poczułam się odrobinę lepiej.
- Ja tak dalej nie dam rady... - Wyszeptałam do słuchawki.
- Co tym razem się stało? - Spytał troskliwym głosem.
- Mój ojciec to prawdziwy idiota. Mam go dość... A o matce już nie wspomnę.
- Ale co on ci zrobił?
- Uderzył mnie. Po prostu mnie uderzył w twarz.
- Za co?!
- Za prawdę.
- Wygarnęłaś mu wszystko?
- Tak. Nie mogłam się powstrzymać. Szarak... Ja naprawdę... - Mój głos załamał się. Szlochałam do słuchawki, po czym zapłakana odezwałam się ponownie. - Ja już naprawdę tego nie zniosę!
- Nie płacz, Oli...
- Zabierz mnie ze sobą. Proszę cię... Zabierz mnie stąd! Błagam!
- Dobrze... O czwartej rano idę spotkać się z kolegą. Pojedziemy przez Warszawę i około szóstej cię zgarniemy. Weź wszystko, co potrzebne. Ciuchy, kasa, kosmetyki, telefon... Będziemy mieli przyczepę.
Później rozmawiałam z nim jeszcze dwadzieścia minut. Opowiadał mi o tej ucieczce. Jeszcze bardziej pragnęłam, by nastał wczesny ranek. Po rozmowie poczułam się lepiej. Od razu rozpoczęłam pakowanie. Wzięłam wszystko, co było mi potrzebne. Brakowało tylko kasy. Postanowiłam podebrać trochę rodzicom. Cicho weszłam do salonu. Matka spała, jak zabita. Otworzyłam szufladę, z której zabrałam sześć stów i trochę drobnych. Byłam gotowa. Decyzja została podjęta. Już nie chciałam się wycofać. Byłam stuprocentowo pewna tego, co robię.
Rozmowa rozpoczęta.
Oliwia: Życie jest beznadziejne...
Szarak: Nie mów tak.
Oliwia: Świat jest do dupy.
Szarak: To nie prawda.
Oliwia: Wszystko się wali!
Szarak: To tylko złudzenie.
Oliwia: Dlaczego tak mówisz? Co ty możesz o tym wiedzieć?!
Szarak: Twierdzisz, że życie jest beznadziejne, choć tak naprawdę masz dopiero szesnaście lat. Nie przeżyłaś wszystkiego, co los ci przygotował.
Oliwia: ...
Szarak: Świat nie jest do dupy. Nie widziałaś pięknych miejsc Ziemii. Nic się nie wali. To ty tak twierdzisz. Tak naprawdę przeżywasz teraz ciężkie chwile.
Oliwia: Co ty możesz o mnie wiedzieć? Nie znasz mnie realnie. My tylko piszemy. Ja nawet nie znam twojego imienia! ;)
Szarak: Moje imię nie jest ci do szczęścia potrzebne! :) Poza tym piszemy już rok. Zaufałaś mi. W końcu zwierzyłaś mi się ze wszystkich sekretów, tak jak ja tobie. A mimo to nie widziałaś mnie na żywo.
Oliwia: Mam przeczucie, że można ci ufać.
Szarak: Chciałabyś kiedyś uciec?
Oliwia: W sensie, że z domu? Tak, chciałabym.
Szarak: A może chciałabyś podróży?
Oliwia: Co masz na myśli?
Szarak: Ja uciekam. Jutro, gdy zacznie świtać. Z całą ekipą. Nie uciekamy z domu. Uciekamy z Polski.
Oliwia: Chciałabym się przyłączyć!
Szarak: Jesteś tego pewna?
Oliwia: Tak!
Szarak: Lepiej się nad tym zastanów. A jak już będziesz w stu procentach wiedzieć, że tego chcesz, to napisz do mnie. Ja cały czas jestem dostępny.
Oliwia: Chciałabym cię zobaczyć...
Oliwia: Jesteś?
Oliwia: Dlaczego nie odpisujesz?
Oliwia: ...
Oliwia: Okej, do jutra :)
Rozmowa zakończona.
Rozdział 1
Decyzja
Obudziłam się wcześnie. Nie byłam wyspana, bo przez pół nocy siedziałam przed komputerem. Szybko wzięłam prysznic, po czym udałam się w szlafroku do kuchni. Nie zaglądałam do salonu. Nawet nie chciałam, choć to pomieszczenie sąsiadowało z kuchnią. Widok pijanej matki niezbyt mnie interesował. Ojca oczywiście nie było. Pewnie w tym samym czasie pił w biurze poranną kawkę ze swoją seksowną sekretarką... Albo robili coś innego.
Zjadłam śniadanie, wypiłam kawę i udałam się do swojego pokoju. Włączyłam komputer i szybko uruchomiłam czat. Szarak był dostępny. Ucieszyło mnie to. Uwielbiałam z nim pisać, a poznaliśmy się całkiem przypadkowo...
15 Stycznia 2012r.
Rozmowa rozpoczęta z losowym użytkownikiem.
Oliwia: Hej.
Oliwia: ...
Oliwia: Długo nie odpisujesz.
Oliwia: W takim razie chyba nie pogadamy...
Szarak: Wybacz, kiedy widzę, że dziewczyna ma na imię Oliwia, to trochę się wstydzę zagadać...
Oliwia: Dlaczego? :))
Szarak: Cóż, to jest moje ulubione imię, jeśli chodzi o dziewczyny.
Oliwia: Ojej, to miłe.
Szarak: Mogłabyś wysłać mi swoje zdjęcie? Chciałbym sprawdzić, czy moja teoria się zgadza.
Oliwia: No dobrze...
Oliwia: [KLIKNIJ] BY OTWORZYĆ PLIK.
Szarak: Masz długie czerwone włosy...
Oliwia: No tak.
Szarak: I błękitne oczy... Są przepiękne. Przypominają mi czyste morze, na którego dnie znajdują się lśniące kryształy. Najchętniej bym w takim morzu utonął.
Oliwia: Ojej... Jaki piękny komplement. Dziękuję.
Szarak: Jesteś strasznie chuda!
Oliwia: Ach, wiem to. Wolę taka pozostać.
Szarak: Ogółem jesteś bardzo piękna. Moja teoria jednak się sprawdza.
Oliwia: A jaka to teoria?
Szarak: Każda Oliwia jest śliczna!
Oliwia: Haha! To urocze, co mówisz.
Oliwia: Niestety muszę teraz lecieć, ale chciałabym z tobą jeszcze dziś popisać. Czy przyjmiesz moje zaproszenie do znajomych?
Szarak: Z wielką przyjemnością.
Oliwia: Okej, to do zobaczenia!
Szarak: Cześć!
Rozmowa zakończona.
Ten dzień na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że Szarak stanie mi się tak bliski. Zaczęłam w nim widzieć przyjaciela. Poznaliśmy się lepiej, a z czasem nawet zaczęliśmy się sobie zwierzać ze wszystkiego. Ufam mu i jestem przekonana, że on mi również.
Niestety tym razem nie zdążyłam z nim pogadać. Szybko przygotowałam się do szkoły i pobiegłam na autobus. Oczywiście na przystanku czekała już na mnie moja przyjaciółka Agnieszka. W autobusie opowiedziałam jej o ostatniej rozmowie z Szarakiem.
- Znów pisaliśmy. - Zaczęłam temat, a Aga już westchnęła i przewróciła oczami.
- Co tym razem? - Spytała.
- Chcę z nim uciec.
- Że co proszę?
- Aga... Wczoraj matka przegięła. Patrz. - Pokazałam jej całą pociętą rękę.
- Auć! Co ci zrobiła?
- Rzucała we mnie butelkami po piwie. To już raczej nie jest normalne.
- A co na to ojciec?
- Nie wrócił na noc. Pewnie znów spał u tej szmaty.
- I co? Serio chcesz uciec? Z nieznajomym z Internetu?
- Przecież go znam. Jest moim przyjacielem.
- Nawet nie wiesz, jak ma na imię! A jeśli to jakiś gwałciciel, albo morderca?
- Nie przesadzaj. Szarak ucieka jutro z całą ekipą. Chcę dołączyć. Ja tak dalej nie jestem w stanie żyć!
- A znasz kogoś z tej ekipy?
- Nie...
- Ech... Pięknie! Gwałciciel z bandą morderców wywiezie cię z kraju i wtedy dopiero będziesz ryczeć.
- Aga ty nic nie rozumiesz! Ja muszę uciec! Tu się nie da żyć!
- Słuchaj Oli. Rób, co chcesz. Mnie w to nie mieszaj.
Dojechałyśmy pod szkołę. Jak zwykle zmarnowałam kilka godzin swojego życia słuchając nudnych rzeczy, które i tak nigdy mi się nie przydadzą. Wracałam pieszo. Było zimno i pochmurnie. Wchodziłam w kałuże, jak małe dziecko. Jesienne liście powolutku opadały na ziemię. Zaczęłam się porównywać do takiego liścia. Rodzę się piękna i szczęśliwa, przeżywam wiele wiatrów i burz, przepuszczam przez siebie słoneczne promienie... A z czasem zostaję szpecona przez żywioły, jesienią spadam na ziemię, a zimą zostaję przykryta zimnym śniegiem i wszyscy o mnie zapominają... Tak, liście zdecydowanie są do mnie podobne.
Weszłam do domu i zastałam w kuchni ojca.
- Jak minęła noc z Martą? - Spytałam złośliwie.
- Zostałem w biurze, miałem dużo pracy. - Odpowiedział, co z pewnością było kłamstwem.
- Zawsze się tak tłumaczysz. Kiedy wreszcie skończysz kłamać?
- Oliwia daj spokój.
- Nie, nie dam ci spokoju! Przyznaj się wreszcie, że z nią sypiasz! Skoro matka jest pijana i nie ma się z nią kontaktu, to jakoś trzeba się zaspokoić!
- Dziewczyno! O czym ty do cholery jasnej mówisz?
- Jak to o czym? O twoim romansie z sekretarką! Zamiast wysłać matkę na odwyk, to lepiej się zabawiać po pracy, zgadza się?
- Dosyć tego! Wychodzę!
- No pewnie! Idź do niej! Idź do tej ździry w miniówie! - Po tych słowach ojciec mnie uderzył w twarz. Spojrzałam tylko na niego wrogim wzrokiem. Widziałam to zakłopotanie w jego oczach. - I ty się nazywasz ojcem? Ty jesteś kłamliwy kretyn, a nie... Kochany tatuś...
Poszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Po policzkach same spływały mi łzy. Pierwsze, co zrobiłam to wykręciłam numer do Szaraka. Gdy tylko usłyszałam jego głos od razu poczułam się odrobinę lepiej.
- Ja tak dalej nie dam rady... - Wyszeptałam do słuchawki.
- Co tym razem się stało? - Spytał troskliwym głosem.
- Mój ojciec to prawdziwy idiota. Mam go dość... A o matce już nie wspomnę.
- Ale co on ci zrobił?
- Uderzył mnie. Po prostu mnie uderzył w twarz.
- Za co?!
- Za prawdę.
- Wygarnęłaś mu wszystko?
- Tak. Nie mogłam się powstrzymać. Szarak... Ja naprawdę... - Mój głos załamał się. Szlochałam do słuchawki, po czym zapłakana odezwałam się ponownie. - Ja już naprawdę tego nie zniosę!
- Nie płacz, Oli...
- Zabierz mnie ze sobą. Proszę cię... Zabierz mnie stąd! Błagam!
- Dobrze... O czwartej rano idę spotkać się z kolegą. Pojedziemy przez Warszawę i około szóstej cię zgarniemy. Weź wszystko, co potrzebne. Ciuchy, kasa, kosmetyki, telefon... Będziemy mieli przyczepę.
Później rozmawiałam z nim jeszcze dwadzieścia minut. Opowiadał mi o tej ucieczce. Jeszcze bardziej pragnęłam, by nastał wczesny ranek. Po rozmowie poczułam się lepiej. Od razu rozpoczęłam pakowanie. Wzięłam wszystko, co było mi potrzebne. Brakowało tylko kasy. Postanowiłam podebrać trochę rodzicom. Cicho weszłam do salonu. Matka spała, jak zabita. Otworzyłam szufladę, z której zabrałam sześć stów i trochę drobnych. Byłam gotowa. Decyzja została podjęta. Już nie chciałam się wycofać. Byłam stuprocentowo pewna tego, co robię.
Subskrybuj:
Posty (Atom)